Nowe minima to potwierdzenie panującej tendencji, a zatem nie ma poważnych argumentów za tym, by rozważać w obecnej chwili możliwość odbicia. Ono się pewnie pojawi. Ba, może się pojawić zaraz, ale nie ma to dla nas teraz znaczenia. Wracamy do podstaw, a więc do założenia strategii trzymanie się trendu. Jeśli więc zakładamy, że trzymamy się panującej tendencji, to jednocześnie przyjmujemy, że o fakcie wyznaczenia dołka na rynku dowiemy się z opóźnieniem. Nie ma bowiem możliwości, by skutecznie w dłuższym terminie określać punkty zwrotne. Za to jest szansa na określenie sygnałów, które wykazują skuteczność, ale takie sygnały zazwyczaj pojawiają się, gdy rynek dołek ma już za sobą (o ile sygnał jest skuteczny).
Z punktu widzenia gracza średnioterminowego dzień, w którym pojawiły się nowe ekstrema panującej tendencji jest dniem, w którym decyzji się nie podejmuje. Nie ma bowiem innych wniosków, jak ten, że nastawienie jest prawidłowe. Owszem, mamy świadomość, że spadek cen nie może trwać wiecznie i prędzej czy później się zakończy, ale taka świadomość obowiązywała również 100 czy 200 pkt wyżej. Być może rynek w poniedziałek wyznaczył minimum, a być może wyznaczy je dopiero w okolicy 1650 pkt, a może jeszcze gdzieś indziej. O ile nie pojawią się przesłanki, by można było uznać, że podaż utraciła przewagę, poszukiwanie okazji do walki z trendem nie ma uzasadnienia.