Oczywiście film próbuje opowiedzieć historię w sposób maksymalnie zrozumiały dla przeciętnego kinomana, choć nie ukrywajmy – przeciętny kinoman musi trochę poczytać, zanim rozpocznie jego oglądanie.
Film został zbudowany na autentycznych postaciach, dlatego siłą rzeczy musi opowiadać o faktach. Oznacza to, że bez znajomości działania wybranych instytucji rynku finansowego lub wybranych instrumentów w obrocie tego rynku niewiele zrozumiemy z historii i emocji, które w „Big Short" opisano. Kluczowy jest tutaj „swap", ale dobrze by było, aby wiedzieć coś więcej o obligacjach, funduszach inwestycyjnych i hossie na rynku nieruchomości, która trwała nieprzerwanie w USA od lat 90. i była poprzedzona kilkunastoletnim okresem wzorowej stabilizacji cen.
Film, podobnie jak niniejszy felieton, może na początku zniechęcać widza. Zbudowanie w fabule bazy pod wybuchające w drugiej połowie spektaklu emocje wymaga skupienia i minimum zrozumienia. Na szczęście autorzy posłużyli się efektownym zabiegiem edukacyjnym – w kluczowych momentach objaśniają laikom skomplikowane fragmenty za pomocą scenek rodzajowych, których bohaterami są celebryci. Przy okazji można spokojnie wybuchnąć śmiechem, bo film, mimo swej nienagannej dramaturgii, jest też okraszony idealną dawką sarkazmu, ironii czy po prostu drwiny.
Doczekaliśmy się więc trójpaka filmowego z prawdziwego zdarzenia, przeznaczonego dla pasjonatów rynku kapitałowego. „Chciwość", „Wilk z Wall Street" i „Big Short" to trzy świetne pozycje, które pozwalają odświeżyć popularną edukację na temat rynku kapitałowego, do tej pory budowaną na podstawie takich klasyków, jak lekko trącący już myszką „Wall Street" z 1987 r. Kryzys z 2008 r. odreagował więc w kinematografii obiecującą hossą, oferując trzy filmy w gwiazdorskiej obsadzie, ze świetnym scenariuszem i emocjami, które są proporcjonalne do emocji występujących u inwestorów na realnym rynku.
Na koniec dodam, że jeśli ktoś nie oglądał żadnego z wymienionych filmów, to powinien obejrzeć je w kolejności chronologicznej. Mamy wtedy gwarancję, że na deser zostawimy sobie „Big Short", który w całym ciągu powinien okazać się najlepszy. Najbardziej wymagający, najbardziej inteligentny i momentami wymagający prawdziwej refleksji.