Taka mała zwyżka nie wnosi niczego nowego. Ani specjalnie nie cieszy, bo jest zbyt mała, by wpływać na inwestorów niezdecydowanych, by zagrywać na wzrost cen, ani nie martwi, bo kto gra na spadek, to takim ruchem specjalnie się nie przejmuje. Nadal skala niedawnych spadków jest wystarczająco duża, by zniechęcać do siłowego wyszukiwania okazji do walki z tendencją. Wnioski są tu takie, jakie obowiązują już wiele dni. Póki popyt nie pokaże czegoś naprawdę mocnego, założenie o trendzie spadkowym będzie obowiązywało, a tym samym wzrost będzie raczej odbierany jako okazja do ponownego przyłączenia się do tendencji przy korzystniejszych wycenach. Za poziom graniczny dla takiej postawy można uznać lokalny szczyt z końca grudnia.

Wczoraj wydarzeniem dnia była publikacja dynamiki PKB w USA w IV kwartale 2015 r. To pierwsze podejście do tej wartości, a więc odczyt mógł się różnić od oczekiwań. Tymczasem dane były do prognoz zbliżone. W efekcie zmiany indeksów, które pojawiły się tuż po publikacji, nie były duże, a na naszym rynku praktycznie żadnej reakcji nie zanotowaliśmy. Tydzień, w którym mieliśmy także posiedzenie FOMC, kończymy stwierdzeniem, że biorąc pod uwagę notowania kontraktów na stopę funduszy federalnych, w tym roku kolejnej podwyżki stóp raczej nie będzie.