Do tej pory pojawienie się takiej konsolidacji było powodem do wnioskowania o możliwości podjęcia przez podaż dalszej próby obniżania cen. Konsolidacja, czyli faktycznie płaska korekta, po spadku zakłada, że popyt nie ma siły nawet na odbicie. Takie wnioskowanie jest zasadne o ile wspomniana konsolidacja nie trwa zbyt długo. Skoro bowiem popyt nie ma siły na odbicie, to podaż szybko powinna sobie z nim poradzić i doprowadzić do niższych wycen. Gdy jednak ta faza ruchu bocznego się przeciąga, a z tym już właściwie mamy do czynienia, to wnioski pojawiają się inne. Nie ma mowy o założeniu, że przewagę ma podaż, gdyby tak faktycznie było, to notowania znajdowałyby się wyżej.

Najbardziej prawdopodobna staje się myśl, że mamy do czynienia z równowagą. W sytuacji kreślenia konsolidacji nie wydaje się to specjalnie odkrywcze, ale faktycznie przynosi zmianę. Gdy zatrzymanie spadku jest krótkie, to przewaga jest po stronie podaży i zakładany jest spadek cen. Gdy równowaga się przeciąga, takiego założenia o przewadze podaży już stawiać nie można. Teraz ta konsolidacja jest nie tylko brakiem zdecydowania po stronie popytu, ale również nie stronie podaży, co nie świadczy o niej dobrze, skoro udało się jej wcześniej doprowadzić do przeceny. Teraz trzeba być również przygotowanym na ponownie akcji przez popyt. Podaż miała swoją chwilę, której chyba nie zdołała wykorzystać. To się może zemścić.