Poprawa o kilka punktów nie jest zmianą, która miałaby wpłynąć na wnioskowanie oparte o nastroje inwestorów indywidualnych. Zatem wciąż uznajemy, że na rynku panuje powątpiewanie w możliwość wzrostu cen w najbliższym czasie, a to sprzyja właśnie pojawieniu się takiego wzrostu. Pamiętajmy, że wzrost cen ma miejsce wtedy, gdy na rynku pojawia się popyt, a taki popyt musiałby się pojawić od osób, które obecnie posiadają gotówkę. Wartość wskaźnika INI sugeruje, że tą gotówkę posiada całkiem spora grupa osób, a jeśli przyjąć, że wynik ankiety jest reprezentatywny, to potencjał przyszłych byków w skali całego rynku jest duży. Stąd warto rozważać raczej optymistyczne scenariusze zmian cen w najbliższych tygodniach.
W trakcie sesji opublikowano dane o stanie rynku pracy w USA. Spadek stopy bezrobocia robi wrażenie, choć mamy świadomość, że ta miara jest mało precyzyjna, a więc ma mniejsze znaczenie. Dokładniejszą zmienną jest zmiana liczby etatów w sektorze pozarolniczym. Odczyt na poziomie 178 tys. nie powala na kolana, bo odpowiada średniej miesięcznej zmianie. Pamiętamy, że dane za listopad często odbiegały in plus od średniej. Brak tego odchylenia jest pewnym rozczarowaniem, ale tu jeszcze rolę mogą odegrać rewizje. Szczególnie, że to wyjątkowy czas zatrudniania tymczasowego. Spokojny jest także wzrost płac utrzymujący tempo na poziomie 2,5 proc. To nie jest czynnik kreujący presję na szybszy wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych.