Zainteresowanie obligacjami detalicznymi bije rekordy. Jest to teraz najprostsza alternatywa dla praktycznie nieoprocentowanych lokat bankowych. Poza tym inwestorzy mają nadzieję na ochronę oszczędności przed inflacją.
W marcu 2021 r. minister finansów sprzedał papiery skarbowe o wartości 3,9 mld zł. Wyższy wynik był tylko w kwietniu ubiegłego roku (ponad 5,4 mld zł), tuż przed znaczącą obniżką oprocentowania obligacji. Dla porównania w całym 2015 r. sprzedaż wyniosła 3,2 mld zł.
Lubimy krótkie terminy
Jakie obligacje cieszyły się największym wzięciem? Jak zwykle były to papiery trzymiesięczne. Indywidualni inwestorzy przeznaczyli na ich zakup 2011,8 mln zł, (52-proc. udział w strukturze sprzedaży). Kolejne miejsca zajęły obligacje czteroletnie (33 proc.), dwuletnie (8 proc.) i dziesięcioletnie (6 proc.). Najmniej chętnie wybierano trzyletnie (0,3 proc.).
Najpopularniejsze obligacje trzymiesięczne są w zasadzie najmniej korzystne. Ich oprocentowanie wynosi tylko 0,5 proc. w skali roku. Zatem przy wykupie dostaniemy 12 groszy (brutto) od każdego papieru o wartości 100 zł. Gdybyśmy wyłożyli 10 tys. zł, po trzech miesiącach zarobilibyśmy (po odjęciu podatku od zysków kapitałowych) 10 zł. Wystarczyłoby więc na kawę. Ale z drugiej strony uzyskanie takich lub wyższych odsetek w banku wymaga trochę zachodu. Na ogół trzeba znaleźć promocyjną ofertę i spełnić dodatkowe warunki stawiane przez bank (np. zapewnić odpowiednie wpływy na konto osobiste).