Analitycy podkreślają jednak, że fundamenty rynku wciąż pozostają bardzo mocne, a obecna korekta ma raczej charakter techniczny niż fundamentalny.
– Po tak dynamicznym rajdzie wzrostowym, który miał całkowicie bezprecedensowy charakter, korekta nie jest wielkim zaskoczeniem – tłumaczy Michał Tekliński, ekspert rynku złota Goldenmark i Goldsaver. – Wiele wskazuje na to, że rynek musi złapać oddech. Warto też podkreślić, że kluczowe czynniki, które windowały ceny złota, wciąż są obecne. Niepewność geopolityczna, wysokie zadłużenie państw i utrzymujące się niskie realne stopy procentowe – wylicza ekspert.
Inwestorzy realizują zyski na złocie?
Jeszcze kilka dni temu złoto biło kolejne rekordy, przekraczając barierę 4380 USD za uncję. Silny impuls wzrostowy napędzały m.in. napięcia handlowe na linii USA–Chiny, obniżki stóp procentowych w wielu krajach oraz masowe zakupy banków centralnych. Teraz, po niemal nieprzerwanym rajdzie trwającym od sierpnia, inwestorzy najprawdopodobniej realizują część zysków.
– Obecna sytuacja wygląda na naturalny etap rynku byka – podkreśla Tekliński. – Złoto rośnie falami. Każdy ruch w górę jest przerywany spadkiem, który pozwala na ponowne zebranie sił. Tak było w 2019, w 2020 r., tak jest i teraz.
Ekspert Goldenmark zwraca uwagę, że za wzrostem cen złota nie stoi spekulacja, lecz strukturalne zmiany w globalnej gospodarce. Rosnące zadłużenie Stanów Zjednoczonych, utrzymująca się presja inflacyjna i systematyczne osłabianie dolara sprawiają, że inwestorzy szukają realnych aktywów chroniących wartość kapitału.