W pozostałych miesiącach rosły, jednak w tempie znacznie wolniejszym niż rok wcześniej. Najwyższą dynamikę obserwowano w kwietniu – obroty handlowców wzrosły o 6,1 proc. Jednak to prawdopodobnie efekt dużego, bo aż 3,2-proc., spadku w tym miesiącu rok temu, co było efektem katastrofy pod Smoleńskiem i związanych z tym mniejszych zakupów spowodowanych choćby zamykaniem sklepów.
Spowolnienie w sektorze detalicznym w innych krajach zauważalne było już w zeszłym roku, kiedy Polacy pod względem tempa wzrostu wydatków konsumpcyjnych królowali w Europie. Teraz przychodzi także do nas.
– Dane z ostatnich miesięcy nie napawają optymizmem. Symptomy spowolnienia widać nie tylko na rynku detalicznym, ale także w zamówieniach eksportowych oraz usługach. W wynikach PKB za II kwartał tego widać jeszcze nie będzie, ale w kolejnych już może się tak stać – mówi Jarosław Janecki, główny ekonomista banku Societe Generale Polska.
W przypadku handlu artykułami spożywczymi faktycznie najlepiej nie jest. Euromonitor International prognozuje, że w tym roku rynek ten wzrośnie jedynie o 3,9 proc., do 41,84 mld euro. Dynamika jest więc w zasadzie na poziomie inflacji, a we wcześniejszych latach rynek przyzwyczaił nas nawet do dwucyfrowego tempa wzrostu.
– To efekt zarówno drożejącej żywności, jak i wzrostu wydatków na inne cele, np. na raty kredytów – mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.