Ile pieniędzy potrzeba, żeby żyć z odsetek od obligacji?

Odpowiedź na clickbaitowe pytanie nie jest jednoznaczna. W największym stopniu zależy od miesięcznych wydatków, zgody lub jej braku na stopniowy spadek stopy życiowej i – dopiero na końcu – od wysokości oprocentowania.

Publikacja: 04.05.2025 09:34

Ile pieniędzy potrzeba, żeby żyć z odsetek od obligacji?

Foto: Adobestock

Na początek coś łatwego. Milion złotych (tak naprawdę milion i 14 tysięcy złotych) zainwestowanych w obligacje korporacyjne oprocentowane na średnio 4 pkt proc. ponad WIBOR wystarczy, żeby z odsetek uzyskiwać 6502 złote netto miesięcznego dochodu, czyli prawie dokładnie tyle, ile wynosi aktualne średnie wynagrodzenie w Polsce (w dużych przedsiębiorstwach). Jeśli ktoś uważa, że obligacje korporacyjne wiążą się ze zbyt dużym ryzykiem i nakładem pracy na analizę emitentów i warunków emisji, może wybrać obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa. Oprocentowanie rocznych obligacji jest równe stopie referencyjnej NBP (obecnie 5,75 proc.), a odsetki wypłacane są co miesiąc. Aby wypłacały one miesięczne kupony równe przeciętnej pensji netto, trzeba w nich ulokować prawie 1,7 mln zł.

Ascetyczni milionerzy

Problem w tym, że trudno oczekiwać od posiadacza miliona złotych oszczędności stylu życia, na jaki pozwala wysokość średniej pensji. Miliony na koncie i skromne życie rzadko idą ze sobą w parze, a jeszcze rzadziej bywają rozumiane przez otoczenie.

Foto: GG Parkiet

Jednak opowiadanie pracownikowi, który co miesiąc otrzymuje pensję w przeciętnej wysokości, o tym, że wystarczy „zaledwie” milion złotych oszczędności, by móc zrezygnować z pracy, też jest historią z gatunku fantastyki. Jednak to właśnie pracownikom osiągającym przeciętne wynagrodzenia dedykowany jest ten tekst. Milionerom zaś poniższy fragment.

Problem w tym, że zdanie otwierające artykuł jest prawdziwe tylko w dniu, w którym je napisano. Pod koniec kwietnia 2025 r. rynek oczekiwał rychłego spadku stóp procentowych. Jeśli faktycznie stawki WIBOR (i jego następcy) spadną o 2 pkt proc., oprocentowanie obligacji korporacyjnych (dla uproszczenia pozostajemy przy oprocentowaniu przewyższającym WIBOR o 4 pkt proc.) spadnie o 21 proc., a obligacji oszczędnościowych (rocznych) o prawie 35 proc. Aby utrzymać wysokość odsetek na poziomie przeciętnej pensji, kwota zainwestowana w obligacje korporacyjne musiałaby być wyższa o blisko 300 tys. zł, a w obligacje oszczędnościowe o dodatkowy… 1 mln zł. Posiadacz 2,6 mln zł kapitału musiałby się zadowolić „rentą” w wysokości 6,5 tys. zł…

To jednak nie koniec rentierskich zmartwień. Wszak można założyć, że w miarę upływu czasu poziom wynagrodzeń będzie wolniej lub szybciej, ale rósł, natomiast wartość obligacji w długim terminie pozostanie zbieżna z ich wartością nominalną. Mówiąc inaczej, w miarę upływu czasu nasz milioner musiałby powiększać kapitał ulokowany w obligacjach, aby wciąż uzyskiwać z nich „tylko” przeciętne wynagrodzenie. Jeśli nie ma innych źródeł dochodów, musiałby powiększać kapitał z otrzymywanych odsetek, a więc „na życie” zostawałoby mu jeszcze mniej. Dziś inflacja oscyluje wokół 5 proc., wynagrodzenia wzrosły o 7,7 proc. w marcu r./r. Aby dotrzymać kroku tempu wzrostu wynagrodzeń, posiadacz kapitału musiałby reinwestować całe otrzymane odsetki z obligacji korporacyjnych. Odsetki od obligacji oszczędnościowych nie pozwolą nawet na pokonanie bieżącej inflacji (ale przyszłej raczej tak).

Inwestycje w obligacje w niewielkim lub zerowym stopniu utrzymają wartość nabywczą w długim okresie, jeśli odsetki nie są reinwestowane. Natomiast dobrze sprawdzą się w roli przetrzymania wartości przez krótki czas lub wówczas, gdy znaczenie ma planowanie przepływów pieniędzy.

Czytaj więcej

Częściowy wzrost zadłużenia dużych deweloperów z Catalyst

Emerycki grosz

Innego charakteru nabierają obligacje, gdy mowa o budowie kapitału emerytalnego. Tu mogą się już wykazać również osoby o niewielkich oszczędnościach i dochodach (w porównaniu z milionerami). Budowa III filaru jest dziś niezbędnym elementem strategicznego myślenia przyszłych emerytów. Przyjmując wariant pesymistyczny, w którym wypłata z ZUS odpowiadać będzie zaledwie 25 proc. otrzymywanego wynagrodzenia z pracy, przyszły emeryt powinien zgromadzić zasoby odpowiadające prawie 150 pensjom (czyli wynagrodzeniom z 12,5 roku), aby zebrane środki pozwoliły wypracować odsetki pozwalające na wypłatę brakujących 75 proc. Kalkulacja ta uwzględnia już spadek stóp procentowych o 2 pkt proc. oraz inwestycję w obligacje korporacyjne. Przy inwestycji w obligacje skarbowe (roczne) te same pieniądze pozwolą na wypłatę 37 proc. pensji netto.

Sytuacja się zmieni, jeśli kapitał gromadzony będzie na indywidualnym koncie emerytalnym. Wypłaty z IKE – po spełnieniu kilku warunków – zwolnione są z podatku od zysków kapitałowych. Do uzyskania wypłaty odpowiadającej 75 proc. wysokości pensji „wystarczy” wówczas kapitał wart 120 miesięcznych wypłat. Ale jeśli stopa zstąpienia wyniesie 40 proc., do osiągnięcia celu wystarczy 96 pensji ulokowanych na IKE. Jeśli emeryt zgodzi się na obniżenie dochodów do 80 proc. wysokości swojej pensji, wówczas wystarczy, jeśli na IKE zgromadzi kapitał odpowiadający 68 pensjom. W przypadku średniego wynagrodzenia mowa o kapitale rzędu 440 tys. zł. Jeśli zaś celem jest mediana średniego wynagrodzenia, niezbędny do zgromadzenia kapitał to 320 tys. zł. Tyle pieniędzy wystarczy, by z IKE pozyskiwać co miesiąc 2000 zł. Drugie 2000 zł emerytury wypłaci ZUS, co razem złoży się na 80 proc. netto wysokości mediany pensji w gospodarce, oczywiście uwzględniając dzisiejsze warunki. Jeśli w miejsce obligacji korporacyjnych podstawimy obligacje oszczędnościowe SP, wypłaty odsetek sięgną 20 proc. mediany wynagrodzenia w gospodarce i 15 proc. średniego wynagrodzenia. W niekorzystnym scenariuszu, w którym emerytura ZUS wynosi tylko 25 proc. wynagrodzenia, dodatkowe 15 proc. podniesie wysokość wypłat do zaledwie 40 proc. pensji z okresu aktywności zawodowej. Alternatywą będzie więc opóźnienie przejścia na emeryturę.

Przy czym kwota wypłat z ZUS będzie co roku rewaloryzowana, zaś kapitał zgromadzony na IKE będzie co roku tracił część siły nabywczej, tak jak i wypłacane odsetki.

Pytanie brzmi więc, jak statystyczny Kowalski ma zgromadzić kilkaset tysięcy złotych kapitału, zanim przejdzie na emeryturę? Rozwiązaniem są plany systematycznego oszczędzania i magia procentu składanego. Nieco arbitralnie można zaryzykować tezę, że przeznaczanie co miesiąc jednej dwunastej pensji lokowanej na 7,5 proc. rocznie (to wysokość oprocentowania obligacji korporacyjnych oprocentowanych na 4 pkt ponad WIBOR po oczekiwanych obniżkach stóp) pozwoli zebrać niezbędny kapitał w czasie 25–30 lat, jeśli zyski będą reinwestowane.

Im dłuższy jest czas do dnia emerytury, tym wyższy kapitał będzie potrzebny (bo stopa zstąpienia będzie sukcesywnie malała), ale wydłuży się też czas inwestycji i przy 40-letnim horyzoncie wystarczy odkładanie około 4 proc. pensji, by osiągnąć cel i na emeryturze żyć przede wszystkim z odsetek, a tylko trochę z przelewów z ZUS.

Czytaj więcej

Koniec złotych dni na Cataliście. Odsetki spadną o 20 proc.
Obligacje
Trend kompresji marż
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Obligacje
Z papierów długoterminowych jest jeszcze sporo do wyciągnięcia
Obligacje
Częściowy wzrost zadłużenia dużych deweloperów z Catalyst
Obligacje
MF uprzedza ruch RPP i tnie oprocentowanie obligacji skarbowych
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Obligacje
Obligacje mogą zyskiwać
Obligacje
Rynek korporacyjny może się jeszcze rozkręcić