Prezes giełdowego TIM Krzysztof Folta do tej pory ostro krytykował konkurentów za rozpętanie prawdziwej „rzezi" cenowej. Ostatecznie sam jednak do tej wojny przystąpił. – Zmianę mojego podejścia wymusił rynek. Obniżenie cen to sposób na ratowanie sprzedaży. Nową taktykę stosujemy jednak od niedawna i jest jeszcze za wcześnie, by ocenić skutki tych działań – wyjaśnia Folta.

Pozytywnych rezultatów nie było jeszcze widać w II kwartale, kiedy to przychody grupy spadły o 9 proc. do 81,7 mln zł, w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Strata netto wyniosła w tym czasie 2,1 mln zł, podczas gdy przed rokiem spółka miała 0,8 mln zł zysku. – Choć TIM agresywnie walczy o rynek, nie udało mu się poprawić wartości sprzedaży. Próba ograniczenia negatywnych trendów na poziomie przychodów została natomiast okupiona spadkiem marż – komentuje Michał Sztabler, analityk DM Trigon.

Po słabym I półroczu wizja zakończenia całego roku na plusie coraz bardziej się oddala. – Dążymy do tego, żeby uratować wynik, głównie poprzez wzrost sprzedaży. Na razie mam jednak zbyt mało danych, żeby wyrokować, jak ten rok może się zakończyć – zaznacza Folta. Zadaniem pracowników spółki na najbliższe miesiące jest zwiększenie sprzedaży produktów wysokomarżowych i pozyskanie nowych grup klientów. Pierwsze efekty tych działań mają być widoczne w IV kwartale. TIM stawia ponadto na rozwój sprzedaży przez Internet, czym zajmuje się zależne Rotopino. Jednak udział tej spółki w przychodach grupy jest wciąż niewielki.

Analitycy nie są dobrej myśli. – Naszym zdaniem po bardzo słabej pierwszej połowie roku trudno oczekiwać zamknięcia roku z pozytywnym wynikiem – twierdzi Sztabler. box