Po trwającym od kwietnia spadku obrotów na GPW, początek listopada przyniósł gwałtowne odreagowanie. W połączeniu ze wzrostem indeksów mogło powstać wrażenie, że mamy do czynienia z przełamaniem dekoniunktury i wejściem do gry kapitału zagranicznego. Patrząc na to jednak bardziej uważnie, dostrzegamy, że znaczący wzrost obrotów zanotowano w trakcie trzech-czterech sesji i zawdzięczamy go trzem spółkom.
Statystyka jest pięknaSpadkowa tendencja obrotów trwa od początku kwietnia. Początkowo utrzymywały się one w przedziale 140?190 mln zł na sesję (rynek podstawowy, bez notowań ciągłych). Od sierpnia aktywność inwestorów zmniejszyła się jeszcze bardziej. Średnia wartość obrotów nie przekraczała na ogół 100 mln zł, osiągając dno 30 października, kiedy to wyniosła zaledwie 37,5 mln zł. Jednak już obraz całego tygodnia, który zaczął się 30 października, był wręcz znakomity. Jeszcze lepszy był tydzień następny, kiedy to średnie obroty wyniosły prawie 234 mln zł, były więc ponaddwukrotnie wyższe niż te, do których inwestorzy zdążyli się przyzwyczaić, i najwyższe od końca marca, przypominając nie tak przecież odległą przeszłość, kiedy to poziom powyżej 300 mln zł nie był niczym nadzwyczajnym.Jeśli temu wzrostowi przyjrzeć się bliżej, to okaże się, że podstawy do optymizmu i liczenia na to, że napływający zagraniczny kapitał przyczyni się do powtórki scenariusza z ubiegłego roku, są dość kruche. Widać to było już w pierwszym wzrostowym tygodniu. O ile 30 października obroty wyniosły 37,5 mln zł, o tyle 3 listopada były niemal dziesięciokrotnie wyższe, sięgając 371 mln zł. Już na następnej sesji wyniosły niespełna 155 mln zł. W kolejnych dniach wyniosły 269 mln zł i prawie 400 mln zł, by na koniec tygodnia wrócić do 155 mln zł. Zmienność nastrojów mocno zastanawiająca.Hossa trzech spółekBohaterami kilku sesji, w trakcie których zanotowano rekordowo wysokie obroty były walory TP SA i Pekao SA. Można do tego dorzucić jeszcze PKN. Jeśli od 371 mln zł na fixingu 3 listopada odjąć obroty akcjami tych trzech spółek, okaże się, że wyniosły one 133 mln zł. Podobne są rezultaty tego odejmowania w odniesieniu do sesji z 7, 8 i 9 listopada. W trakcie pierwszej z nich obroty bez uwzględnienia trzech tuzów maleją z 269 mln zł do 105 mln zł, w trakcie drugiej z 400 mln zł do zaledwie 76 mln zł i na trzeciej ze 190 mln zł do 87 mln zł.Stajemy więc przed dylematem. Z jednej strony dynamiczny wzrost obrotów, świadczący o rosnącym zaangażowaniu kapitału, prawdopodobnie pochodzącego od inwestorów zagranicznych. Powinno to oznaczać nadejście ?lepszych czasów? dla naszego nieco zapomnianego giełdowego rynku. Czy jednak to, że wzrost obrotów ogranicza się do dwóch, trzech notowanych firm, może stanowić wystarczającą podstawę do optymizmu? Należy w to wątpić, tym bardziej że wydaje się, iż motywy nabywania walorów TP SA i Pekao mają charakter incydentalny.Ratujmy Telekomunikację (i rynek)Pracowniczymi akcjami TP SA straszono inwestorów już od dłuższego czasu. Był to jeden z powodów pogorszenia się koniunktury. Można się było spodziewać, że podjęte zostaną ? wzorem Agory ? działania mające na celu złagodzenie ?szoku podażowego?. Wszak skala problemu była znacznie większa i znacznie poważniejsze mogły być konsekwencje dla całego rynku. Jednocześnie odnosiło się wrażenie, że nikomu nie zależy na tym, by przeciwdziałać żywiołowej podaży akcji. Tymczasem, w krytycznym momencie... nie stało się nic groźnego: 8 listopada rzeczywiście pojawiła się spora podaż akcji, ale po drugiej stronie rynku znalazło się odpowiednio dużo kapitału do jej wchłonięcia. Na następnych sesjach liczba sprzedających zdecydowanie zmalała.Pekao ? jednak warto kupić?Dość dziwne było zachowanie inwestorów w przypadku Pekao SA. Jeszcze pod koniec października nie było zbyt wielu chętnych na papiery tego banku, oferowane przez Skarb Państwa po 49 zł (bez dyskonta dla nabywców w transzy drobnych inwestorów), czyli po cenie zbliżonej do rynkowej i sporo niższej niż średnia z 30 sesji (54 zł). Tymczasem 3 listopada na fixingu przy kursie 49,5 zł właściciela zmieniło prawie 900 tys. akcji, kolejne 1,4 mln w notowaniach ciągłych i 1,3 mln w transakcjach pakietowych. Prawdopodobnie chodziło o przetransferowanie papierów kupionych w transzy ?dla drobnych? do ich docelowych właścicieli. Przy okazji można było zrobić na rynku dobre wrażenie, podtrzymując wysokie obroty. Ponad 700 tys. akcji zmieniło właściciela także w notowaniach ciągłych 6 listopada, po cenie 55?56 zł, a więc zdecydowanie wyższej niż można było je kupić w ofercie publicznej. Podobnie było 7 i 8 listopada.Trudno przyjąć poważnie opinie mówiące, że duzi inwestorzy, w tym zagraniczni, w ciągu kilkunastu dni zmienili zdanie i nagle ? pod wpływem poprawy koniunktury ? zapałali chęcią nabywania akcji banku po cenie o 7 zł wyższej niż oferowana przez Skarb Państwa.Po powstrzymaniu groźby podaży akcji TP SA i przetransferowaniu walorów Pekao obroty wróciły do całkiem przeciętnego poziomu 150?160 mln zł, bez ?wielkiej trójki? zaś około 100 mln zł (wczoraj zaledwie 55 mln zł).
ROMAN PRZASNYSKI