O 5 proc., do 6,67 zł, spadły w poniedziałek notowania akcji Elektrimu, po tym, jak w czasie weekendu spółka opublikowała zarówno jednostkowe, jak i skonsolidowane sprawozdanie finansowe za IV kwartał ubiegłego roku.
W piątek walory zyskały 4,9 proc. po informacji, że Elektrim w ogóle opublikuje sprawozdanie. Inwestorzy byli widocznie przekonani, że będzie zawierało dobre informacje. Wcześniej spółka prowadziła rozmowy w Komisji Nadzoru Finansowego, aby uzyskać od rynkowego nadzorcy zgodę na publikację sprawozdań w późniejszym terminie.
Jak pisaliśmy, mimo że spółka w sobotę jednak opublikowała raporty, to nie ujawniła w nich istotnych informacji. Poinformowała za to, że zawiadomiła KNF o decyzji, że później przekaże część informacji, aby chronić swój słuszny interes. W raportach zabrakło więc m.in. informacji na temat rozliczenia operacji, w której Elektrim przekazał Deutsche Telekom 48 proc. udziałów Polskiej Telefonii Cyfrowej, operatora sieci Era, za ponad 600 mln euro. Spółka zdawkowo wyjaśniła też, dlaczego odnotowała w IV kwartale 2,5 mld zł straty netto. Tłumaczyła jedynie, że na wyniku zaważyły koszty finansowe związane z aktualizacją wartości udziałów. Elektrim nie podał jednak, o papiery której firmy zależnej chodzi.
W sprawozdaniu grupy nie objęto poza tym konsolidacją firmy Mega Investment, wehikułu, do którego w 2005 r. konglomerat miał wnieść 48 proc. udziałów PTC.
Łukasz Dajnowicz z KNF pytany, co Komisja sądzi o zawartości sprawozdań giełdowego "króla spekulacji", odpowiedział nam w dwóch zdaniach. - KNF intensywnie analizuje treść raportu za IV kwartał - brzmiało pierwsze z nich. - Nie po raz pierwszy sposób informowania rynku przez Elektrim może budzić wątpliwości - głosiło drugie.