Kwestia podwyżek dla członków zarządu KGHM, która spadła z porządku obrad rady nadzorczej we wtorek, prawdopodobnie zostanie podjęta na następnym posiedzeniu rady, 29 maja. Co prawda nie ma jeszcze porządku obrad na to posiedzenie, ale historia rady pokazuje, że ma ona w zwyczaju kontynuować przerwane dyskusje. Potwierdzają to też przedstawiciele spółki.
Rada nie zajęła się podwyżkami przedwczoraj, ponieważ była zajęta sprawami większej wagi - m.in. zmianą na stanowisku przewodniczącego. Było to również pierwsze posiedzenie z udziałem świeżo dokooptowanych członków - Anny Mańk i Adama Glapińskiego, który zastąpił przedwczoraj Adama Łaganowskiego na stanowisku szefa rady. Zdaniem przedstawicieli spółki, nowi członkowie potrzebują jeszcze czasu, żeby zapoznać się z problemem.
Temat podwyżek pensji dla zarządu jest kontrowersyjny, ponieważ z jednej strony KGHM jest potężną spółką giełdową, której zysk może przekroczyć 3 mld zł w tym roku. Stawki w spółkach tej wielkości są nieporównywalnie wyższe niż w miedziowym konglomeracie. Z drugiej strony, członek zarządu w KGHM zarabia średnio o połowę więcej niż osoba na podobnym stanowisku w spółce kontrolowanej przez Skarb Państwa. Przypomnijmy, że Skarb nie ma większościowego udziału w KGHM, ale jego wpływ na spółkę jest znaczący (na dziewięciu członków rady, sześciu jest z nadania Skarbu Państwa).
Jak już pisaliśmy, Komitet Wynagrodzeń, który został powołany do prac nad zmianami w płacach zarządu, prawdopodobnie zaproponuje około 50 proc. podwyżki. Obecnie podstawowa pensja członka zarządu KGHM wynosi ok. 30 tys. zł.
Były szef rady A. Łaganowski był zwolennikiem wzrostu płac dla władz KGHM. Nie wiadomo jednak, jak zapatruje się na sprawę jego następca A. Glapiński, który nie chce komentować kwestii podwyżek. Według naszych informacji, nawet jeśli rada podejmie temat w maju, zarząd nie ma co liczyć na podwyżki.