Analitycy sporządzający rekomendacje byli ostatnio wyjątkowo dobrej myśli. Czy taka sytuacja powinna niepokoić?
Gdy spółka otrzymuje pozytywną rekomendację, dla inwestorów jest to jednoznacznie dobry znak. Gdy jednak na rynku następuje wysyp takich raportów, to jest to pewien sygnał do niepokoju. Stara kontrariańska zasada mówi, że gdy wszyscy są pewni wzrostów, to muszą nastąpić spadki. Ostatnio coraz trudniej pozbyć się wrażenia, że właśnie tak jest na warszawskim parkiecie.
Giełdowi specjaliści próbują badać rynkowe nastroje na różne sposoby. Niektóre wskaźniki odwołują się do opinii szeroko pojętego grona fachowców. Tak działa chociażby warszawski WIGOMETR. Inne, bardziej wyrafinowane, bazują na przykład na liczbie wzmianek słowa "hossa" w artykułach prasowych. Nawet jednak nie korzystając z tak wysublimowanych metod, nietrudno jest skonstruować wskaźnik nastroju - choćby opierając się właśnie na wydawanych rekomendacjach maklerskich.
Atmosferę na parkiecie całkiem nieźle oddaje liczba wydawanych rekomendacji pozytywnych (kupuj, akumuluj itp.) oraz negatywnych (sprzedaj, redukuj itp.), a dokładniej ich wzajemny stosunek. Dzieląc pierwszą wartość przez drugą otrzymujemy prosty wskaźnik pokazujący nastroje na giełdzie.
Przyszłość