Rosyjski rząd zdecydował o budowie drugiej nitki Bałtyckiego Systemu Rurociągowego z Unieczy do terminalu w Primorsku nad Bałtykiem. Rura umożliwi transport ropy naftowej z ominięciem Polski i Białorusi. Analitycy rynku są zgodni, że pogorszy to warunki funkcjonowania polskich rafinerii.
- Budowa tego ropociągu stanowi poważne zagrożenie dla polskich rafinerii - komentuje Ludomir Zalewski z DM PKO BP. - Może spowodować, że po jej zakończeniu Rosja przestanie transportować ropę "Przyjaźnią" przez Białoruś i Polskę, a to dla Lotosu i Orlenu będzie oznaczać konieczność sprowadzania ropy tankowcami - dodaje.
Powtórka z Możejek
Zdaniem niezależnego eksperta paliwowego Andrzeja Szczęśniaka, wkrótce możemy mieć do czynienia z podobną sytuacją, jaka w połowie zeszłego roku dotknęła Możejek. Z powodu rzekomej awarii rurociągu doprowadzającego ropę na Litwę, Rosjanie odcięli rafinerię (którą wkrótce miał przejąć Orlen) od surowca. - Wystarczy nieznacznie podnieść ciśnienie w rurze, żeby "Przyjaźń" pękła w kolejnym miejscu - mówi A. Szczęśniak. Według niego, ropa sprowadzana morzem - przy jej dzisiejszych cenach - będzie dla Lotosu o ok. 5 proc., a dla Orlenu nawet o 6 proc. droższa niż surowiec z rurociągu. Ponadto Polska traci atut kraju tranzytowego.
- Z ekonomicznego punktu widzenia niemieckie rafinerie powinny być nadal zainteresowane przesyłem ropy "Przyjaźnią", ale w tym przypadku dochodzi jeszcze czynnik polityczny - zauważa Kamil Kliszcz analityk z DI BRE Banku.