Kilka tygodni temu próbowałem się dowiedzieć, jakie zmiany w składzie rady nadzorczej Orlenu planuje przeprowadzić na najbliższym ZWZA tej spółki główny jej akcjonariusz, czyli Skarb Państwa. - Nie uprzedzajmy faktów - odpowiedział mi wtedy rzecznik resortu.

Właśnie, uprzedzajmy fakty!

Niestety, w Polsce utarło się już, że Skarb Państwa przedstawia kandydatów do rad nadzorczych (a także zarządów) kontrolowanych przez siebie spółek w ostatniej chwili. Najczęściej już w trakcie walnego zgromadzenia, czasami dosłownie na kilka minut przed decydującymi głosowaniami. Bywa to poważnym problemem dla pozostałych akcjonariuszy tych firm. Szczególnie kłopotliwe jest dla przedstawicieli instytucji finansowych, którzy nie mają szans na zdobycie odpowiednich instrukcji do głosowania nad zgłoszonymi w takim trybie kandydaturami. Są bezradni.

A co stałoby na przeszkodzie, aby kandydatów do rad nadzorczych ujawnić z minimalnym, choćby jednodniowym wyprzedzeniem? Jakąż wygodę zyskaliby wtedy pozostali akcjonariusze spółek z udziałem Skarbu Państwa! Co więcej, pozwoliłoby to wyeliminować tych potencjalnych członków rad nadzorczych, którzy są np. na bakier z prawem. Bywało przecież tak, że powołane już osoby trzeba było w awaryjnym trybie odwoływać.

Obecna ekipa rządząca lubi się odwoływać do chrześcijańskich korzeni i katolickiej tradycji. I oto jest okazja. Panowie ministrowie, weźcie przykład z zapowiedzi przedślubnych. Spełniają przecież bardzo podobną rolę, jaką może spełniać wcześniejsze ujawnianie kandydatów do rad nadzorczych.