Początek sesji zapowiadał się dość optymistycznie, jednak z każdą godziną chętnych do kupna akcji było coraz mniej. Przecena nabrała tempa w ostatniej godzinie handlu. Nie jest to jednak wielkie zaskoczenie: w piątek wygasała czerwcowa seria kontraktów terminowych. Niektórzy inwestorzy posiadający znaczące otwarte pozycje w instrumentach pochodnych wykorzystują ten moment, by wpłynąć na ceny, po których zostaną one rozliczone. W tym celu dokonują zakupu lub sprzedaży odpowiednich walorów na rynku kasowym. Tzw. trzy wiedźmy i tym razem mocno dały o sobie znać. WIG20 stracił w piątek 2,8 proc. i zamknął notowania na poziomie 2233 pkt. Przecenie kolejny dzień towarzyszyły gigantyczne obroty. Wyniosły aż 2,9 mld zł.  Bilans całego tygodnia nie napawa optymizmem: WIG20 stracił prawie 10 proc.

– Zachowanie rynku sugeruje paniczne wycofywanie środków przez zagranicznych inwestorów z rynków rozwijających się niezależnie od aktywów, w jakie inwestują – mówi Jarosław Lis, zarządzający BPH TFI. Jak zauważa, spadki notuje również złoty. W piątek po południu euro było wyceniane na 4,34 zł. Dolar kosztował 3,31 zł. Rośnie także rentowność polskich obligacji. W przypadku papierów 10-letnich w ciągu dnia wynosiła ona już prawie 4,4 proc. Na początku tygodnia oscylowała wokół 3,7 proc.

Jak długo może potrwać ucieczka kapitału z Polski?

– Spadki są dla mnie okazją do kupowania mocno przecenionych papierów i nie wydaje mi się, aby same zapowiedzi zaprzestania skupu aktywów spowodowały zmianę trendów – na spadkowe – na rynkach. Głównymi argumentami za kupnem polskich akcji nie jest drukowanie pieniędzy przez banki na świecie, tylko niska wycena, niskie stopy procentowe oraz oczekiwana poprawa sytuacji gospodarczej. Jak tylko opadnie kurz po emocjach z ostatnich dni – może to trwać od kilku dni do kilku tygodni – rynek powróci do trendów wzrostowych – prognozuje Lis.

Również Maciej Bobrowski, dyrektor działu analiz DM BDM, uważa, że zła passa warszawskiego rynku niedługo dobiegnie końca. – Korekta była potrzebna, chociaż zaskakiwać może jej dynamika. Wierzę jednak, że powoli zaczniemy odrabiać straty. Sporo będzie jednak zależało od zachowania surowców. Przez inwestorów wciąż jesteśmy postrzegani jako rynek oparty chociażby na miedzi. Poza tym odrabianie strat jest możliwe, pod warunkiem że raport o OFE, który ma się ukazać w najbliższych dniach, nie będzie zakładał najbardziej radykalnych rozwiązań – dodaje.