Pod koniec maja największy polski ubezpieczyciel kupił za 1,6 mld zł 25-proc. pakiet Alior Banku. Tak miała się zacząć budowa banku przez PZU – odwieczne marzenie Klesyka. Jednak po początkowej euforii proces ten został zatrzymany – ze względu na cenę załamały się negocjacje z amerykańskimi właścicielami BPH, a rozmowy z Raiffeisenem ugrzęzły w przedwyborczym klinczu.
Klesyk urodził się w Lublinie w 1964 r., tam też studiował ekonomię na KUL. W latach 1989–1990 pracował w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. W 1991 r. wyjechał do USA, gdzie pracował w takich firmach jak Kidder, Peabody oraz Coopers & Lybrand. W latach 1993–2000 był zatrudniony w londyńskim biurze firmy McKinsey & Co. Wówczas pomagał tworzyć detaliczną sieć Banku Handlowego. Kolejny etap kariery to utworzenie kont internetowych Inteligo przy Bankgesellschaft Berlin (Polska).
– Ambitny, przenikliwy, dobry menedżer – tak o Klesyku mówił wówczas Jarosław Konieczka, prezes Volkswagen Banku (pracowali wspólnie w Bankgesellschaft Berlin). Niemcy musieli bank w Polsce sprzedać. Klesyk znów trafił do konsultingu. Przez ponad cztery lata był partnerem w The Boston Consulting Group. Nie była to jego wymarzona praca, chciał wrócić do biznesu. Startował w dwóch konkursach na prezesa PKO BP. Jak twierdził, oba wygrał, ale rada nadzorcza banku go nie powołała.
Klesyk to zdobywca statuetki "Byka Parkietu". Wysoko na ogół oceniany przez zarządzających krajowych instytucji. Nie ma jednak samych zwolenników. Niektórzy (zwłaszcza obecna władza) wypominają mu przede wszystkim udział w prywatyzacji Ciechu (PZU sprzedał w wezwaniu spory udział akcji), czy niezbyt tanie zakupy za granicą.
Oświadczenie Andrzeja Klesyka
Wielokrotnie w swoich publicznych wypowiedziach podkreślałem, że prawem właściciela jest dobór osób desygnowanych do kierowania spółką. Szanując to prawo, na prośbę Ministra Skarbu Państwa, reprezentującego największego udziałowca, złożyłem rezygnację ze stanowiska Prezesa Zarządu Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA. Podejmując tę trudną decyzję kierowałem się poczuciem odpowiedzialności za firmę, którą przez ostatnie 8 lat zarządzałem. Jako profesjonalista uważam, że należy zagwarantować stabilność i przewidywalność dla kluczowej, polskiej instytucji finansowej, jaką jest PZU. Jest to w interesie nie tylko głównego akcjonariusza, jakim jest Skarb Państwa, ale także tysięcy akcjonariuszy mniejszościowych oraz setek inwestorów instytucjonalnych, którzy stanowią pozostałe 65% akcjonariatu.
Z satysfakcją i dumą mogę stwierdzić, że przekazuję spółkę w doskonałym stanie. PZU jest dziś zupełnie inną firmą niż wówczas, kiedy obejmowałem funkcję prezesa w 2007 roku i rozpoczynałem zmiany mające uczynić ją zdolną do efektywnego konkurowania na polskim rynku. Moim celem, który udało się osiągnąć, było uczynienie z PZU firmy silnej, zyskownej, zdolnej do ekspansji międzynarodowej, przyjmującej rolę strażnika polskiego rynku ubezpieczeń. Za mojej prezesury w spółce zakończył się konflikt akcjonariuszy, a PZU zadebiutował na giełdzie. Kondycja finansowa Grupy pozwoliła na regularne wypłacanie dywidendy, a PZU należy do grona polskich spółek giełdowych o najwyższej kapitalizacji. Pozytywne zmiany przyniosły także efekt w postaci podniesienia ratingu spółki do poziomu A, najwyższego w Polsce. Każdy inwestor, który kupił akcje PZU w ofercie pierwotnej na koniec ubiegłego roku podwoił wartość swojej inwestycji, wliczając wypłacone dywidendy.