Na taki skok kursu wpłynęła wiadomość, że jego właściciele obejmą gwarancjami jego aktywa warte 35 mld euro oraz że w tym kwartale Natixis wreszcie może mieć zysk.
Natixis powstał w 2006 r., kiedy Groupe Banque Populaire i Groupe Caisse d’Epargne połączyły swoje piony bankowości inwestycyjnej. Ponieważ nie miał takiej pozycji na rynku, jak więksi rywale, musiał się chwytać głównie ryzykownych inwestycji i przedsięwzięć. Odbiło się to na jego kondycji w trakcie załamania na rynkach finansowych. Doszło do tego, że aby ratować Natixis, pod presją rządu połączono jego właścicieli. W utworzoną w ten sposób instytucję, o nazwie BPCE, rząd wpompował ponad 7 mld euro, objął też 20 proc. udziałów. Stanowisko prezesa zajął w niej zaś Francois Perol, zaufany człowiek prezydenta Sarkozy’ego.
BPCE, który po sfinalizowanej w lipcu fuzji okazał się bankiem mającym drugą największą we Francji sieć placówek, ma teraz 72 proc. udziałów Natixisu. I, zgodnie z wczoraj ogłoszoną umową, obejmie gwarancjami jego aktywa warte 35 mld euro. Natixis za to ubezpieczenie, przewidujące, że BPCE weźmie na swój rachunek 85 proc. ewentualnych strat z tych aktywów, będzie płacić po 48 mln euro rocznie. BPCE twierdzi, że nawet w najgorszym scenariuszu straty nie zagrożą jego pozycji.
Drugi kwartał wciąż jeszcze był dla Natixisu koszmarny – bank poniósł w nim 883 mln euro strat, w porównaniu z 1,02 mld euro w całym ubiegłym roku. Strata z tytułu spadku wartości aktywów wyniosła 866 mln euro. W tym kwartale, dzięki wsparciu firmy matki, bank ma jednak nadzieję w końcu zacząć zarabiać.