Zarejestrowana w Belize firma Corlblow reprezentuje ich interesy i chce pozyskać innych właścicieli obligacji Naftohazu, by zawetować próbę restrukturyzacji zadłużenia.

– Każdy inwestor, z którym rozmawialiśmy, jest kategorycznie przeciwny wszelkiej restrukturyzacji. Ludzie chcą zwrotu pieniędzy. Naftohaz czeka więc bitwa, jeśli nie będzie chciał spłacić obligacji – zadeklarował Phillip Thomas, prawnik reprezentujący Corlblow. Jako motyw sprzeciwu wobec planowanej restrukturyzacji wymienił mające się odbyć w styczniu wybory prezydenckie na Ukrainie i mogącą im towarzyszyć niestabilność polityczną źle wpływającą na gospodarkę. Przedłużenie terminu uregulowania długu na ten okres możliwego chaosu mogłoby doprowadzić do tego, że Naftohaz nie spłaci obligacji.

Inicjatywa firmy Corlblow może mieć podłoże polityczne. Wśród rosyjskich inwestorów chcących przeszkodzić Naftohazowi w zmianie warunków zadłużenia jest bowiem Aleksiej Olszański, były prezes firmy Sogaz-Strachowanije. Spółka ta w 100 proc. należy do Gazpromu, rosyjskiego gazowego monopolisty, który wielokrotnie w ciągu ostatnich lat był skonfliktowany z Naftohazem.

– Corlblow nie ma z nami nic wspólnego i nie bierze udziału w naszych interesach. Gazprom absolutnie nie jest zainteresowany bankructwem Naftohazu. Zawarliśmy z nim przecież długoterminowe kontrakty i z góry zapłaciliśmy za tranzyt gazu przez Ukrainę – oświadczył Siergiej Kuprianow, rzecznik Gazpromu. Tymczasem premier Julia Tymoszenko odebrała 19 ukraińskim firmom licencje na wydobycie ropy i gazu z konkretnych krajowych złóż.

Licencje te zostały przekazane Naftohazowi i mają pomóc temu koncernowi zwiększyć produkcję surowców energetycznych. Oficjalnym powodem odebrania tych licencji było to, że przy ich przyznawaniu doszło do przypadków korupcji. Wydawał je w latach 2006–2007 rząd Władimira Janukowycza. Trafiły one do biznesmenów związanych z ówcześnie sprawującą władzę Partią Regionów.