Prezes Bank of America Kenneth Lewis, który w ubiegłym roku zainkasował 10 mln USD, w tym roku zrezygnuje z 1,5 mln USD pensji podstawowej oraz przysługujących mu opcji na akcje i ewentualnych premii. Nakłonił go do tego Kenneth Feinberg, wyznaczony przez prezydenta USA Baracka Obamę na pełnomocnika ds. płac w firmach korzystających z rządowej pomocy. – Lewis uznał, że wdawanie się w spór z „carem płacowym” nie przysłuży się interesom BoA – wyjaśnił rzecznik największego amerykańskiego kredytodawcy Robert Stickler.
[srodtytul]Ostatnia pensja[/srodtytul]
Niewykluczone, że Feinberg pójdzie za ciosem i skłoni BoA do ograniczenia 125 mln USD odprawy, które Lewis powinien otrzymać, gdy zgodnie z zapowiedzią ustąpi ze stanowiska pod koniec roku. Negocjacje na ten temat są jednak we wczesnym stadium.
Decyzja Lewisa, aby zrzec się wynagrodzenia za 2009 r., to jeden z pierwszych sukcesów Feinberga, krytykowanego za niską skuteczność w ograniczaniu nadmiernych zdaniem Waszyngtonu płac w sektorze bankowym. Wcześniej udało mu się doprowadzić do sprzedania przez Citigroup spółki Phibro, zajmującej się transakcjami na rynku surowcowym. W ten sposób bank, który skorzystał z 45 mld USD rządowej pomocy, uniknął kontrowersji związanych z koniecznością wypłaty 100 mln USD premii szefowi Phibro Andrew Hallowi. Obecnie Feinberg naciska na AIG, aby ograniczyła pulę płac dla menedżerów. [srodtytul]Znów na minusie[/srodtytul]
Po niezłym pierwszym półroczu w III kwartale Bank of America jako jedyny z trójki największych amerykańskich banków znalazł się pod kreską. Poniósł w tym okresie stratę netto w wysokości 1 mld USD, podczas gdy rok wcześniej zarobił 1,2 mld USD. W przeliczeniu na akcję strata wyniosła 26 centów, o 14 centów poniżej oczekiwań ankietowanych przez agencję Bloomberga analityków. Po uwzględnieniu dywidend od akcji uprzywilejowanych, ujemny wynik sięgnął 2,2 mld USD. Po tych doniesieniach akcje banku, które od marcowego dołka odbiły się o ponad 440 proc., w piątek zniżkowały nawet o 5 proc.