Zgodnie z jego decyzją, 25 menedżerów z siedmiu firm, które otrzymały najhojniejsze wsparcie od rządu (AIG, Bank of America, Chrysler, Chrysler Financial, Citigroup, GM, GMAC) będzie miało płace obcięte aż o 90 proc.
Ograniczone zostaną również premie pracowników spółek podlegających kontroli „płacowego cara” oraz ich przywileje, takie jak np. możliwość korzystania ze służbowego samolotu. W ramach rekompensaty będą oni mogli dostać akcje swoich spółek. Rząd zakaże im jednak sprzedaży tych udziałów w krótkim terminie po ich otrzymaniu. Feinberg zdecydował o nałożeniu tak daleko posuniętych ograniczeń na płace i premie po wielu miesiącach negocjacji z firmami, które zostaną dotknięte takimi rozwiązaniami.
Feinberg został mianowany „płacowym carem”, po tym jak wiosną amerykańską opinię publiczną oburzyła sprawa wysokich premii w AIG, gigancie ubezpieczeniowym, który na jesieni zeszłego roku był blisko bankructwa. Koncern wypłacił wtedy m.in. 165 mln USD bonusów pracownikom działu instrumentów pochodnych, tego samego, który przyczynił się do ogromnych strat finansowych AIG. Obecne działania „płacowego cara” mają więc pełne poparcie waszyngtońskiej administracji. – Prezydent powierzył Feinbergowi misję dbania o interes podatników. I wygląda na to, że wypełnia on swoje zadanie – stwierdził Bill Burton, rzecznik Białego Domu.
Część analityków wskazuje jednak, że ograniczenia płacowe mogą doprowadzić do odejścia wielu doświadczonych pracowników z firm objętych restrykcjami. Przejdą oni do konkurencji. – Szczególnie europejskie banki będą wielokrotnie próbowały przyciągnąć do siebie tych pracowników. To z pewnością będzie problemem dla Citigroup i Bank of America – wskazuje Gerald Rosenfeld, prezes firmy Rotshild North America.
[ramka][link=http://www.kariera.pl]Szukasz pracy w motoryzacji[/link]?[/ramka]