Wyniki te kontrastują z wyrażanymi przed kryzysem opiniami mówiącymi, że Nowy Jork traci przewagę konkurencyjną nad londyńskim City.
29 proc. respondentów sondażu (przeprowadzonego wśród analityków, traderów i inwestorów mających dostęp do terminali Bloomberga) wskazało, że w ciągu najbliższych dwóch lat Nowy Jork będzie najlepszym miejscem dla prowadzenia interesów w sektorze finansowym. Londyn znalazł się na trzecim miejscu. Wskazało na niego tylko 16 proc. respondentów.
Stosunkowo kiepski wynik brytyjskiej stolicy to w dużej mierze wynik odpowiedzi brytyjskiego rządu na kryzys, czyli planów zwiększonej regulacji rynków. – Amerykanie będą ostrzej walczyli przeciwko politykom niż Europejczycy. Zarówno Nowy Jork, jak i Londyn ucierpią w wyniku pomysłów rządów, ale uważam, że Londyn zostanie mocniej nimi dotknięty – wskazał Richard Nolan, strateg z londyńskiej firmy Newedge Group i zarazem uczestnik sondażu.
– Około 20 proc. funduszy hedgingowych może w ciągu dwóch, trzech lat opuścić Wielką Brytanię. Nastroje w branży wskazują, że istnieją lepsze miejsca do prowadzenia interesów – stwierdził David Butler, szef firmy konsultingowej Kinetic. Londyn przegrał nawet z Singapurem, który zajął drugie miejsce w rankingu. Na tę azjatycką metropolię wskazało 17 proc. respondentów. Na czwartym miejscu znalazł się Szanghaj (11 proc. respondentów). Bardzo źle wypadło zaś Tokio – wskazało na nie jedynie 1 proc. uczestników sondażu.
Sondaż świadczy więc o rosnącym znaczeniu rynków wschodzących. Aż 68 proc. respondentów wskazało, że zachowuje optymizm wobec klimatu inwestycyjnego w Brazylii. 67 proc. udzieliło takiej odpowiedzi w przypadku Indii, a 66 proc. w odniesieniu do Chin. Według 44 proc. respondentów chiński rynek będzie w najbliższych dwóch latach prezentował najlepsze szanse dla inwestorów. 41 proc. uczestników sondażu wypowiedziało się pozytywnie o klimacie dla inwestorów w USA, a tylko 36 proc. o klimacie w UE.