Nasz wschodni sąsiad wciąż jest więc dotknięty głęboką recesją, z której może nie wyjść nawet w przyszłym roku.

Ukraiński PKB zaczął spadać na jesieni 2008 r., wraz z eskalacją światowego kryzysu finansowego oraz załamaniem popytu na stal, główny ukraiński towar eksportowy. Gwałtowna deprecjacja kursu hrywny przyczyniła się zaś do zachwiania stabilności systemu bankowego. Kraj stał się zależny od obiecanych zeszłej jesieni 16,4 mld USD wsparcia z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Ostatnie dane wskazują, że gospodarka korzysta już z ożywienia na światowych rynkach surowcowych. Produkcja przemysłowa była w trzecim kwartale o 2 proc. większa niż w drugim. W październiku zaś tylko o 6,2 proc. mniejsza niż przed rokiem. Władze Ukrainy wiążą z tym nadzieję na ożywienie w całej gospodarce. – Poprawa sytuacji jest jednak bardzo krucha – przyznaje Walerij Łytwitski, doradca Narodowego Banku Ukrainy (NBU).

– Dane o PKB za trzeci kwartał okazały się gorsze niż przewidywaliśmy. Oznacza to, że poprawa sytuacji w przemyśle nie zdołała zrównoważyć kiepskiej kondycji sektorów zorientowanych na rynek wewnętrzny – wskazuje Olena Bilan, analityk z banku inwestycyjnego Dragon Capital. W tym roku ukraińska gospodarka może się skurczyć o 10 proc. W 2010 r. tempo spadku PKB prawdopodobnie zwolni (według banku centralnego Ukrainy) do 3–4 proc. – Ukraińska gospodarka wstanie na nogi dopiero w 2011–2012 r. – zapowiada Igor Szumiło, dyrektor wykonawczy w NBU.

Gospodarczemu ożywieniu może jednak przeszkodzić polityczna niestabilność. MFW wstrzymał niedawno wypłatę czwartej transzy pożyczki antykryzysowej. Fundusze te zostaną odblokowane dopiero po styczniowych wyborach prezydenckich. Wpływ na tę decyzję miało przeforsowanie przez rząd premier Julii Tymoszenko i zatwierdzenie przez prezydenta Wiktora Juszczenkę (jej wyborczego rywala) podwyżki płacy minimalnej, która wbrew zaleceniom Funduszu znacznie zwiększy przyszłoroczny deficyt budżetowy.