– Silniejszy juan jest częścią pakietu niezbędnych reform – stwierdził szef MFW, który przemawiał w Pekinie na konferencji branży finansowej. Wyjaśnił, że mocniejszy juan (to samo odniósł do innych walut azjatyckich) pomógłby podnieść siłę nabywczą gospodarstw domowych i zwiększyć udział konsumpcji w PKB.

Szef MFW przy­zna?, ˝e chi?­skie w?a­dze zro­bi­?y ju˝ spo­ro w spra­wie zwi´k­sza­nia kon­sump­cji, m.in. re­for­mu­jàc sys­tem opie­ki zdro­wot­nej. – Ale mo˝­na uczy­niç znacz­nie wi´­cej, aby za­pew­niç trwa­?y, struk­tu­ral­ny zwrot w stro­n´ kon­sump­cji, np. po­przez zwi´k­sze­nie za­si´­gu po­li­ty­ki so­cjal­nej, re­for­my sek­to­ra fi­nan­so­we­go czy cor­po­ra­te go­ver­nan­ce – do­da? Strauss­-Kahn.

Kwestia kursu juana jest drażliwa dla chińskich władz. Przed kryzysem, pod presją USA i innych potęg, pozwoliły one na aprecjację juana w ciągu kilku lat o około jedną piątą względem dolara, ale potem kurs znów został usztywniony, dzięki czemu chiński eksport utrzymał swoją konkurencyjność i tamtejsza gospodarka mogła uchronić się przed załamaniem. Teraz problem powraca.

Kraje G20 bowiem uznały, że utrzymywanie sytuacji, w której w jednych krajach, jak w USA, dominuje konsumpcja i import, a w innych, jak w Chinach, eksport i akumulacja rezerw, nie jest zdrowe dla światowej gospodarki i prowadzi do kryzysów podobnych do ostatniego. Problem juana ma poruszyć prezydent USA Barack Obama, który rozpoczął wczoraj w Chinach oficjalną wizytę.