Celem wprowadzenia nowej daniny ma być ukrócenie spekulacji na rynku walutowym. Uliukajew dodał, że projekt ten nie jest jeszcze wdrażany, a jego wprowadzenie wymaga przedyskutowania.
Podatek rozważany przez Bank Rosji został wymyślony w 1971 r. przez amerykańskiego ekonomistę Jamesa Tobina. Zaproponował on, żeby wszystkie transakcje na rynku walutowym zostały obciążone 1-proc. daniną. To wyeliminowałoby gwałtowne zmiany kursów walut. Podatek Tobina miał więc ograniczać negatywne skutki rozpadu systemu z Bretton Woods (opartego na sztywnych kursach walut).
Po wybuchu obecnego kryzysu idea podatku Tobina znowu zaczęła zyskiwać zainteresowanie ekonomistów. W sierpniu poparli ją m.in. Adair Turner, szef brytyjskiego Urzędu ds. Nadzoru Usług Finansowych (FSA), oraz Peer Steinbrueck, ówczesny niemiecki minister gospodarki. Ich zdaniem podatek powinien obejmować nie tylko transakcje na rynku walutowym, ale też obrót wszystkimi klasami aktywów. Studium wykonalności wprowadzenia podatku Tobina ma przedstawić do kwietnia Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
O ile zachodni politycy myślą o podatku Tobina jako narzędziu do ograniczania ryzykownych zachowań w sektorze finansowym, o tyle rosyjskim chodzi raczej o kontrolę nad kursem rubla. Na przełomie 2008 i 2009 r. Bank Rosji i rząd walczyły z szybką deprecjacją lokalnej waluty. Teraz, jak wynika z zapowiedzi premiera Władimira Putina, nie chcą dopuścić do zbyt dużego wzrostu wartości rubla, co uderzyłoby w eksporterów.