Stwierdził przy okazji, że odejście od polityki rekordowo niskich stóp procentowych wymaga gruntownej analizy.
Prezydent Barack Obama już w sierpniu nominował Bernankego na kolejną czteroletnią kadencję w fotelu szefa Rezerwy Federalnej. Chwalił go wtedy za postawę i działania w trakcie największego od kilkudziesięciu lat kryzysu finansowego. Zanim jednak Bernanke rozpocznie w styczniu kolejny okres rządów, wcześniej powinien uzyskać akceptację Senatu.Wczoraj przesłuchiwała go w tej sprawie senacka komisja bankowa.
Bernanke wykorzystał tę okazję do obrony polityki Fedu, która w trakcie mijającego kryzysu była najbardziej ekspansywna w prawie stuletniej historii tej instytucji. Bernanke, którego na pierwszą kadencję wybrał jeszcze poprzedni prezydent George W. Bush, bronił niezależności banku centralnego oraz jego uprawnień nadzorczych. To bardzo istotne kwestie, ponieważ w Izbie Reprezentantów i Senacie są już ustawy, w wyniku których Fed może zostać pozbawiony funkcji regulatora bankowego, a jego decyzje w sprawie polityki monetarnej mogą zostać poddane pod osąd instytucji kontrolnej Kongresu.
Choć ze zdobyciem nominacji Bernanke nie powinien mieć problemu – w Senacie i całym Kongresie przewagę mają demokraci, partia Obamy – ale nikt się nie spodziewał, że będzie on mieć tam łatwą przeprawę. Kongresmenów oburza wspieranie firm finansowych z publicznych pieniędzy. Uważają, że w dużej mierze to właśnie przez Fed, który nie dopełnił obowiązków nadzorczych, banki i ubezpieczyciele popadli w tak poważne tarapaty.
Niezależny senator z Vermont Bernie Sanders zgłosił nawet postulat wstrzymania nominacji, argumentując, że szef Fedu bardzo ulgowo traktował wielkie banki, a dla zwykłych, przeciętnych Amerykanów zrobił bardzo niewiele.