Ma to sprzyjać zmniejszaniu ryzyka i zapobiegać nowym kryzysom.
Obama konsultował propozycje z Paulem Volckerem, byłym szefem Fedu, który postulował m.in. uchwalenie zakazu wykorzystywania przez banki do spekulacji pieniędzy z depozytów klientów.
– Moje przekonanie o konieczności reformy systemu finansowego się umocniło, gdy zobaczyłem w niektórych firmach finansowych powrót do starych praktyk – stwierdził Obama w oświadczeniu.
Te praktyki to przede wszystkim handlowanie (akcjami, surowcami, walutami, innymi aktywami) na własny rachunek – w odróżnieniu od przeprowadzania transakcji na zlecenie klientów. Niektóre firmy, jak Goldman Sachs, Morgan Stanley czy JPMorgan Chase, w zeszłym roku ponownie zaczęły czerpać z takiej działalności (tzw. proprietary trading) wysokie profity, wykorzystując dobrą koniunkturę na niemal wszystkich rynkach. Dość powiedzieć, że w przypadku Goldmana (patrz też ramka obok) w 2009 r. z inwestycji na własne konto pochodziło aż 90 proc. zysku przed opodatkowaniem. Części banków zyski z tego tytułu pozwalały kompensować straty na kredytach. Obama obawia się jednak związanego z taką działalnością ryzyka. Niewykluczone, że będzie starać się o całkowite zakazanie bankom handlowania na własne konto. Swoje propozycje skieruje do Kongresu i to tam ostatecznie zdecydują się losy nowych przepisów.
W ocenie ekspertów, zapowiedzią wymierzonych w firmy inwestycyjne nowych regulacji Obama chce udobruchać opinię publiczną. Złość wyborców jest zrozumiała – gospodarka wciąż zmaga się z problemami, bezrobocie sięga 10 proc., a z krajowego budżetu zionie wielka dziura, gdy w tym samym czasie instytucje z Wall Street, uważane za głównych winowajców kryzysu, już ozdrowiały i z powrotem zarabiają kokosy.