Apple, producent kultowego sprzętu komputerowego, odtwarzaczy muzycznych i telefonów komórkowych, należy do lokomotyw trwającej od ponad 10 miesięcy hossy na Wall Street. Od 9 marca 2009 r. jego walory podrożały o 148 proc., podczas gdy zdominowany przez firmy wysokich technologii indeks Nasdaq Composite umocnił się o 73,6 proc., a indeks szerokiego rynku S&P 500 o 61 procent.
Dla porównania – akcje głównego konkurenta Apple na rynku tzw. smartfonów, notowanej w Nowym Jorku kanadyjskiej spółki Research in Motion (produkuje Blackberry), zyskały od marcowego dołka niespełna 76 proc. Walory Microsoftu oraz czołowego producenta laptopów Hewlett-Packard podrożały o 95 proc., hołubionego przez inwestorów Google’a o 86 proc., Oracle’a o 72 proc., a największego na świecie producenta procesorów Intela zaledwie o 59 proc.
[srodtytul]Świetlane perspektywy?[/srodtytul]
Choć wśród spółek technologicznych są takie, które pozwoliły inwestorom zarobić jeszcze więcej (np. walory AMD zyskały 278 proc.), właśnie Apple, zdaniem analityków, wyróżnia się świetlanymi perspektywami na najbliższe miesiące. 41 spośród 47 analityków (dane Bloomberga) utrzymuje dla akcji spółki rekomendację „kupuj” lub „przeważaj”. Docelową ich cenę w perspektywie roku ustalili średnio na 253 USD, w porównaniu z niespełna 206 USD, jakie kosztowały te papiery na koniec sesji wtorkowej.
Zachwyt nad spółką z Cupertino w Kalifornii wynika m.in. z wprowadzenia do jej oferty nowego produktu, który powinien zdecydowanie podbić jej przychody. Wczoraj na konferencji prasowej w San Francisco prezes Apple’a Steve Jobs zaprezentował tablet, czyli przenośny komputer, który zamiast klawiatury ma dotykowy ekran.