Podręcznikowa zasada, by akcje kupować tanio, a sprzedawać drogo, w praktyce jest trudna do zrealizowania. Inwestorzy często wycofują kapitał z giełdy zbyt późno, aby ochronić się przed bessą, i wracają dopiero, gdy hossa najlepszy okres ma już za sobą. Nie inaczej było w minionych trzech latach.
Sparzeni stratami funduszy akcyjnych w 2007 i 2008 r., inwestorzy do dziś nie zdecydowali się ponownie powierzyć im pieniędzy, choć od marca indeks akcji z rynków dojrzałych i wschodzących MSCI AC odbił się o około 74 proc.
[srodtytul]Obligacje atrakcyjniejsze[/srodtytul]
Jak wynika z danych spółki analitycznej Lipper, od początku marca 2009 r. do końca stycznia do funduszy akcyjnych napłynęło nieco ponad 21 mld USD. W porównaniu z całkowitą wartością aktywów tych podmiotów, ocenianą na 4 bln USD, jest to kwota znikoma. Dla porównania – wpłaty do funduszy inwestujących w obligacje wyniosły w tym okresie 328 mld USD. Stało się tak mimo niskiej – w porównaniu historycznym – rentowności obligacji.
– Inwestorzy nie mają pewności, że kryzys na dobre się zakończył. Ponadto w 2009 r. akcje gwałtownie podrożały, można więc mieć wątpliwości co do tego, co czeka je w kolejnych miesiącach – tłumaczy „Parkietowi” Stefan Raetzer, zarządzający funduszami inwestycyjnymi Allianz. Wskazuje, że obawy budzi przede wszystkim kruchość ożywienia gospodarczego.