Ostatnie rynki będą pierwszymi

Rynki wschodzące, które w jednym roku były maruderami, w kolejnym zwykle wyprzedzają poprzednich liderów

Publikacja: 12.03.2010 00:45

Ostatnie rynki będą pierwszymi

Foto: GG Parkiet

Strategia inwestowania co roku w akcje z rynków, które w poprzednim roku były najsłabsze, jest bardziej lukratywna niż lokowanie w akcje z najlepszych giełd. Tak przynajmniej było w gronie rynków wschodzących podczas ośmiu lat spośród minionych jedenastu – wyliczyli analitycy banku UBS. Bieżący rok dotychczas również dowodzi skuteczności tej strategii.

[srodtytul]Przeskakiwanie warte fatygi[/srodtytul]

Spośród 22 rynków klasyfikowanych jako wschodzące w 2009 r. najgorzej radziły sobie Czechy, Polska, Meksyk, Malezja i Izrael. Inwestor, który ulokowałby po 20 proc. swoich środków w główne indeksy tych giełd, uzyskałby stopę zwrotu rzędu 48 proc. Gdyby swój kapitał rozłożył między najlepsze rynki wschodzące – Rosję, Turcję, Indonezję, Brazylię i Indie – zarobiłby niemal 94 proc. W tym czasie indeks obejmujący wszystkie emerging markets (MSCI EM) zyskał 74 proc.

Uparte trzymanie się ubiegłorocznych liderów w pierwszych miesiącach 2010 r. przyniosłoby stopę zwrotu rzędu 1,7 proc. Przekierowanie kapitału na najgorsze ubiegłoroczne rynki dałoby zarobić dwukrotnie więcej. Indeks MSCI EM drgnął w tym czasie o 0,4 proc. w górę.Jeffrey Palma i Stephen Mo z UBS pokazali, że takie przeskakiwanie jest skuteczne także w dalszej perspektywie. Założyli, że inwestor w 1998 r. wybrał pięć rynków wschodzących, które rok wcześniej były najsłabsze.

Gdyby co roku przemodelowywał swój portfel zgodnie z tą zasadą, do końca 2009 r. pomnożyłby kapitał o blisko 800 proc. Odwrotna strategia – wybieranie w każdym roku rynków, które w poprzednim były najlepsze – przyniosłaby mu 200-proc. stopę zwrotu, natomiast naśladowanie indeksu MSCI EM pozwoliłoby zarobić ponad 300 proc.

– Nie zaskakują mnie te wyniki. Chodzi o wyrównanie do średniej – komentuje Andrzej Błachut, zarządzający funduszami w Swiss & Global. – Niewykluczone, że gdyby realokować aktywa w myśl tej zasady nie co roku, lecz w innych stałych odstępach czasu, wyniki byłyby jeszcze lepsze – dodaje.

[srodtytul]Strategię można uogólnić[/srodtytul]

Skuteczność omawianej strategii rośnie, jeśli oprócz stóp zwrotu weźmiemy pod uwagę wyceny indeksów– wynika z analizy UBS. Jeśli za najgorsze w danym roku indeksy uznawać te, które mają jednocześnie niskie stopy zwrotu i niskie wskaźniki C/Z, inwestowanie w nie w kolejnym roku w 10 z 11 minionych lat było bardziej zyskowne niż trwanie przy najlepszych rynkach.

Choć analitycy UBS w swoim raporcie nie uwzględniają rynków dojrzałych, w tym roku zaproponowana przez nich strategia sprawdza się także w tej grupie państw. W Szwajcarii, Nowej Zelandii, Japonii, Finlandii i Włoszech, gdzie w 2009 r. akcje podrożały średnio o 19 proc., w tym roku jest to 2,7 proc. Natomiast dla pięciu ubiegłorocznych krajów liderów, w których zwyżki wyniosły niemal 55 proc., w tym roku jest to 0,5 proc.

– Identycznie będzie z krajowymi spółkami. Po okresie dużych zwyżek części akcji i małego wzrostu innych uda się znaleźć taki przedział czasowy, w którym te najgorsze spółki będą wypadały lepiej niż reszta indeksu – wskazuje Błachut. – Aby ta strategia była skuteczna, trzeba ją stosować konsekwentnie i kupować aktywa, których zazwyczaj by się nie wybrało. A po okresie dużego wzrostu notowań inwestorzy z reguły pozostają na tym samym rynku i zaczynają wykazywać większą tolerancję wobec ewentualnych strat – podkreśla.

Gospodarka światowa
Trump zwolnił Lisę Cook z władz Fedu
Gospodarka światowa
Powell wlał optymizm na giełdy. Kolejnym testem będzie Nvidia
Gospodarka światowa
Trudności w amerykańskim sektorze wytwórczym i przemysłowym
Gospodarka światowa
Po Intelu rząd USA obejmie udziały w innych firmach?
Gospodarka światowa
Klimat biznesowy w Niemczech był w sierpniu najwyższy od 15 miesięcy
Gospodarka światowa
Palantir – wielki beneficjent rządów Trumpa