Ustosunkował się w ten sposób do zarzutów greckiego wicepremiera Teodorosa Pangalosa, jakoby Niemcy korzystali na deprecjacji euro spowodowanej kłopotami fiskalnymi Grecji.
– Tak długo, jak południowa Europa znajduje się pod ostrzałem, euro będzie spadało, stwarzając warunki, w których Niemcy mogą zwiększyć swój eksport poza strefę euro – oznajmił w poniedziałek znany z kontrowersyjnych wypowiedzi Pangalos. Co więcej, kłopoty Aten (a w domyśle także słabość euro – red.) pogłębiają niemieckie banki, którym Berlin pozwala spekulować greckim długiem – dodał.
W związku z kryzysem finansów publicznych Grecji, która w 2009 r. miała deficyt budżetowy równy 12,7 proc. PKB, od początku grudnia do wczoraj kurs euro wobec dolara osłabił się o 10,4 proc. Jak zauważył w poniedziałek przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, dalsza niepewność w sprawie unijnej pomocy dla Grecji zagraża stabilności strefy euro i zachęca spekulantów do gry na zniżkę wspólnej europejskiej waluty.
Opinia publiczna w sprawie wsparcia dla Grecji jest podzielona w większości krajów UE, jednak w Niemczech sprzeciw jest szczególnie silny. Według najnowszego sondażu ośrodka Harris dla „Financial Times” tylko 20 proc. Niemców uważa, że Berlin powinien pospieszyć Atenom z pomocą. Przeciwnego zdania jest 62 proc.
– Spór nie dotyczy tego, czy pieniądze są Grecji potrzebne natychmiast, bo nie są – argumentował we wtorek Westerwelle. – Mam wrażenie, że strona grecka jest świadoma, że musi przeprowadzić reformy – podkreślił. Jak zauważył, w tej sytuacji udzielenie Atenom pomocy mogłoby osłabić ich determinację w porządkowaniu finansów publicznych.To nie pierwszy raz, gdy Niemcy są obarczani winą za kryzys fiskalny na obrzeżach strefy euro. Tydzień temu francuska minister finansów Christine Lagarde skrytykowała władze w Berlinie za utrzymywane od lat nadwyżki w handlu zagranicznym.