Rządy i spółki z państw rynków wschodzących sprzedały w I kwartale obligacje za 157 mld USD. To był najlepszy pod tym względem początek roku od 1999 r., czyli odkąd Bloomberg zaczął zbierać dane na ten temat. Analitycy wskazują, że wzrost emisji długu na rynkach wschodzących to skutek lepszego postrzegania rozwijających się gospodarek przez inwestorów. Z kolei emitenci wykorzystują korzystne warunki na rynku, by się zapożyczać.
[srodtytul]Spadająca rentowność[/srodtytul]
Dowodem na lepsze nastroje na rynkach jest choćby spadek rentowności obligacji z rynków wschodzących. Mierzona indeksem JPMorgan EMBI Global Diversified spadła w I kwartale o 33 punkty bazowe (pb.), do 6,29 proc. Była ona tylko o 253 pb. wyższa od rentowności obligacji amerykańskiego Departamentu Skarbu o podobnym okresie zapadalności. Analitycy Jyske Banku spodziewają się, że owa różnica zmniejszy się w tym roku do 200 pb.
– Rynki wschodzące są teraz piękne i kochane przez wszystkich, gdyż nie wplątały się w takie kłopoty jak choćby Grecja. Można więc się spodziewać, że rentowność ich obligacji będzie się zmniejszać – wskazuje Edgaro Sternberg, strateg z bostońskiej firmy Loomis Sayles.Na korzyść rozwijających się gospodarek działają prognozy ekonomiczne.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że PKB krajów rynków wschodzących wzrośnie w tym roku o 6 proc., po tym jak w 2009 r. zwiększył się o 2,1 proc. W tym czasie rozwinięte gospodarki doświadczą średnio 2,1-proc. wzrostu, po 3,2-proc. regresie w 2009 r. Zadłużenie państw rynków wschodzących sięgnie natomiast w tym roku 39,6 proc. ich PKB i będzie niewiele większe niż w 2007 r. Dla krajów rozwiniętych wyniesie ono już średnio 106,7 proc. PKB (a w 2007 r. sięgało 78,2 proc.). – Wciąż kupujemy dług państw krajów rynków wschodzących. Deficyt budżetowy i poziom zadłużenia są tam dużo niższe niż w państwach rozwiniętych. Ponadto nie widzimy wielkiego ryzyka bankructwa żadnej z wschodzących gospodarek – przyznaje Paul McNamara, zarządzający w brytyjskim funduszu Augustus.