Zamiana dawnych tytułów dłużnych na nowe, mające ponad połowę wartości tych pierwszych, dotyczy 20 mld dolarów długu i 8 mld odsetek nagromadzonych od 2005 r.
Rządowi w Buenos Aires chodzi tym razem o zyskanie przychylności maksymalnej liczby wierzycieli prywatnych, którzy odmówili zgody na poprzednią umowę o restrukturyzacji długu z czerwca 2005 r. proponowaną przez prezydenta Nestora Kirchnera, męża obecnej szefowej kraju, Cristiny Kirchner.
Argentynie udało swe wówczas wynegocjować nowe warunki dla 76,15 proc. proponowanej sumy 81,8 mld dolarów. Wierzyciele mający pozostałe 23,85 proc. sprzeciwili się i wystąpili na drogę sądową uzyskując często zamrożenie zagranicznych aktywów Argentyny. Rząd zapewniał wówczas, że nie dokona już więcej zamiany dawnych tytułów dłużnych na nowe, ale musiał zmienić zdanie, bo nie mógł pożyczyć pieniędzy na rynkach finansowych taniej niż za 14 proc.
Cristina Kirchner jest przekonana, że tym razem jej oferta zostanie przyjęta. Część ekonomistów jest zdania, że zgodzi się na nią 75-80 proc. wierzycieli prywatnych, rząd zakłada ostrożnie 60 proc. aprobaty. Różnica w procentach ma duże znaczenie. Jeśli będzie to mniej niż 60 proc., to problem tych wierzycieli będzie nadal istnieć. Jeśli propozycję przyjmie 80 proc., to rynki uznają, że sprawę załatwiono.
Niezależnie od wyniku, analitycy uważają, że skutki oferty będą pozytywne. - To niezbędny etap odzyskania wiarygodności i możliwości zaciągania nowych pożyczek po rozsądnej cenie, porozumienie przybliży Argentynę do rynków finansowych i upewni o jej zdolności spłaty długu — mówią.