To przyspieszenie w ostatnim miesiącu minionego kwartału może wskazywać na zwiększony napływ tzw. gorącego pieniądza, czyli kapitału spekulacyjnego. Chiny miały w marcu deficyt handlowy w wysokości 7,2 mld USD, a zatem wzrost rezerw w dużej mierze był wynikiem popytu zagranicznych inwestorów kupujących juany w oczekiwaniu na umocnienie kursu chińskiej waluty po 21 miesiącach utrzymywania sztywnego jej kursu na poziomie 6,83 juana za dolara.
Standard Chartered szacuje ów „gorący pieniądz” w marcu na 22 mld USD, a ANZ Banking Group nawet na 35 mld USD. Spekulacje dotyczące aprecjacji juana nasiliły się na początku kwietnia po informacjach potwierdzających ożywienie globalnej gospodarki. Ekonomiści przewidują, że produkt krajowy brutto Chin w minionym kwartale zwiększył się o 11,7 proc., najbardziej od 2007 r. Tak szybkie tempo wzrostu zwiększa ryzyko dużej inflacji i przegrzania koniunktury, a tego chińskie władze chcą uniknąć. Jednym ze sposobów ograniczenia inflacji byłoby umocnienie juana.
Aprecjacja waluty byłaby też dowodem na wycofywanie się rządu z programu stymulacyjnego. Zostało ono zapoczątkowane przez rozporządzenia banku centralnego nakazujące bankom komercyjnym zwiększenie obowiązkowych rezerw i przyhamowanie akcji kredytowej. W minionym kwartale decyzje te zaczęły owocować. Chińskie banki udzieliły kredytów na łączną kwotę 510,7 mld juanów (214,3 mld zł.). To o wiele mniej od 700 mld juanów w lutym i 709 mld juanów spodziewanych przez ekonomistów. Nadzór zobowiązał banki do raportowania do końca czerwca o poziomie ryzykownych kredytów.