Chiny rozważają zwiększenie zaangażowania w rozwiązanie kryzysu w strefie euro poprzez takie kanały, jak Europejski Fundusz Stabilności Finansowej?(EFSF) oraz Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM) – twierdzi chiński premier Wen Jiabao. W czwartek gościł on w Pekinie niemiecką kanclerz Angelę Merkel, z którą rozmawiał o kryzysie w eurolandzie. Jego zapowiedź na chwilę przywróciła inwestorom wiarę w chińską pomoc dla Europy, sprawiając, że europejska waluta lekko umocniła się do 1,32 USD za euro. Wkrótce jednak unijna waluta zaczęła się osłabiać (poniżej 1,31 USD za euro). Nastroje pogorszył Jean-Claude Juncker, premier Luksemburga, mówiąc, że negocjacje w sprawie redukcji greckiego długu są „ultratrudne".
Odległa pomoc
Czy Chiny rzeczywiście pomogą strefie euro? Analitycy są co do tego mocno sceptyczni. Wskazują, że Wen Jiabao w żaden sposób nie wyjaśnił, jak Pekin chce wspierać unijne mechanizmy antykryzysowe.
– Co prawda Chiny posiadają ogromne rezerwy walutowe, ale będą raczej powściągliwe z ich użyciem. Uważają bowiem, że to Europejczycy, którzy są ogólnie bogatsi od Chińczyków, sami powinni zebrać odpowiednio duże fundusze na ratowanie strefy euro – mówi Kevin Dunning, ekonomista z Economist Intelligence Unit.
– Europa powinna polegać głównie na sobie samej, zmniejszyć swój dług i przeprowadzić reformy strukturalne – dodaje Wen Jiabao. O małej chęci Chin do finansowego ratowania Europy świadczą również słowa Jin Liquna, prezesa wartego 400 mld USD chińskiego państwowego funduszu inwestycyjnego. – Europejskie prawo pracy promuje lenistwo oraz indolencję zamiast ciężkiej pracy – uważa Jin Liqun.
Eksperci wskazują więc, że „pomoc" Chin dla strefy euro ograniczy się do wykupywania?przez chińskie firmy prywatyzowanych aktywów w krajach takich jak Portugalia czy Włochy.