W lipcu zaczyna obowiązywać unijne prawo, które zmusi dziesiątki tysięcy funduszy hedgingowych spoza Unii Europejskiej, a także  firm inwestycyjnych działających w segmencie private-equity do  założenia stałej siedziby w jednym z 27 państw członkowskich Unii i Czechy chcą przejąć część  tego biznesu – powiedział Radek Urban, wiceminister finansów w wywiadzie dla agencji Bloomberg. Przygotowane są już projekty takich zmian w przepisach, które umożliwią Czechom odgrywanie większej roli w tym sektorze, co może przysporzyć gospodarce setek milionów dolarów.

– W Luksemburgu czy Irlandii może po prostu zabraknąć powierzchni biurowej, jeśli dziesiątki tysięcy funduszy w połowie lipca zechce tam zainstalować swoje siedziby – powiedział Urban.  Czechy liczą też na zarządzających aktywami opuszczających Cypr po marcowym zamieszaniu na tamtejszym rynku finansowym.

Czechy mają najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej spośród postkomunistycznych państw członkowskich Unii, a depozyty w ich bankach są większe od udzielonych przez nie kredytów, co powoduje, że tamtejszy system bankowy należy do najlepiej dokapitalizowanych w Europie.

Jednocześnie Czesi tradycyjnie wolą trzymać pieniądze w bankach, a fundusze inwestycyjne stanowią jedynie ułamek tamtejszego sektora finansowego.  Krajowe i zagraniczne fundusze  zarządzają aktywami o łącznej wartości 235 mld koron (11,8 mld USD). Natomiast w bankowych depozytach Czesi mieli na koniec minionego roku 3,1 bln koron – wynika z danych praskiej firmy Capital Market Association.