W ubiegłym roku producenci szwajcarskich zegarków triumfowali, bo eksport czasomierzy wzrósł aż o 11 proc., osiągając rekordowy poziom 21,24 mld franków szwajcarskich. Przyczyna tak doskonałej koniunktury była jedna – eksport do Chin, gdzie zegarki stały się zwyczajowym prezentem dla tamtejszych urzędników.
Ale chiński motor wzrostu wydaje się tracić moc. W pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku eksport do Chin, które są trzecim na świecie rynkiem szwajcarskich zegarków, spadł o prawie 26 proc. Również dlatego, że nowe władze wydały walkę korupcji i wręczanie prezentów gwałtownie wyszło z mody, co zmniejszyło popyt na zegarki. W rezultacie tempo ich importu ze Szwajcarii spadło do 2 proc.
– Coś gdzieś musiało się zatrzymać – stwierdził Thierry Stern, prezes firmy Patek Philippe, której stoisko wciąż jest oblegane na trwających właśnie w Bazylei największych na świecie targach zegarków i biżuterii. Ale szybko dodał, że doskonałą ubiegłoroczną koniunkturę poprzedził wzrost sprzedaży o 19 proc. w 2011 r. i o 22 proc. w 2010 r. – Ostatnie trzy lata były wspaniałe – podsumował.
Z badania chińskiego rynku detalicznego wynika, że w tamtejszych sklepach zmniejszają się zapasy szwajcarskich zegarków, a handlowcy nie składają nowych zamówień.
Jon Cox, analityk tej branży w firmie Kepler Capital Markets, przewiduje, że osłabienie popytu w Chinach, skąd pochodziło 50 proc. wydatków na luksusowe zegarki, potrwa dłużej, niż pierwotnie zakładano, bo bardziej dotkliwe okazały się skutki walki z korupcją. Cox obniżył prognozę wzrostu eksportu zegarków w tym roku do 5 proc. z 7 proc.