Ludzie, którzy największym amerykańskim bankom pożyczyli pieniądze liczą na to, że Wuj Sam jeszcze raz rzuci im koło ratunkowe, twierdzi Deniz Anginer, ekonomista Banku Światowego. Jego zdaniem obligatariusze, którzy pożyczyli pieniądze sześciu największym bankom są tak przekonani, że rząd pomoże tym instytucjom, iż gotowi są zaakceptować niskie rentowności.
Bank of America, Citigroup, Goldman Sachs Group, JPMorgan Chase, Morgan Stanley i Wells Fargo w latach 2009-2011 z tego powodu odniosły korzyści sięgające 82 miliardów dolarów, a jeśli się do tego doda ulgi podatkowe oraz szczodrość Rezerwy Federalnej (zakupy obligacji hipotecznych i odsetki od depozytów) to finansowe beneficja amerykańskich gigantów wynoszą co najmniej 102 miliardy dolarów, wynika z danych zgromadzonych przez Bloomberga.
- Duże banki mają za sobą podatników, tak więc ci, którzy pożyczają im pieniądze wiedzą, że zostaną im one zwrócone - wskazuje Cornelius Hurley, dyrektor Center for Finance Law&Policy przy Boston University. Jego zdaniem twierdzenie, że duże banki nie są uprzywilejowane jest niewiarygodne.
Możliwość wsparcia banków przez państwo w swoich ocenach wiarygodności kredytowej uwzględniają także agencje ratingowe. Moodys' Investors Service podniosła oceny sześciu największych amerykańskich banków, a każda podwyżka ratingu zmniejsza koszty pozyskiwania pieniędzy. Z marcowego raportu Moodys' Investors Service wynika, że oceny Goldman Sachsa i Wells Fargo byłyby o dwa stopnie niższe gdyby nie perspektywa uzyskania wsparcia finansowego od rządu. Skorzystał z tego również Morgan Stanley. Dług Bank of America i Citigroup zostałby zdegradowany do poziomu śmieciowego (spekulacyjnego), gdyby nie ich uprzywilejowany status.
Nawet Ben Bernanke, szef amerykańskiego banku centralnego przyznaje, że największe banki odnoszą korzyści z powodu swojej wielkości. Istnienie banków zbyt dużych aby mogły upaść pozostaje dużym problemem, powiedział szef Fedu.