Chiński nadzór przedstawił w weekend plan reformy pierwotnego rynku akcji. Nowe regulacje mają przypominać te, które obowiązują na zachodnich rynkach. To wstęp do zniesienia moratorium na debiuty giełdowe, wprowadzonego w Chinach ponad rok temu. Analitycy obawiają się jednak, że wysyp nowych akcji popsuje i tak słabą koniunkturę na chińskiej giełdzie.
Jak wynika z komunikatu CCRC, odpowiednika polskiej Komisji Nadzoru Finansowego, do końca stycznia w Chinach zadebiutuje lub będzie do tego gotowych 50 spółek. Na pozwolenie na pierwotną ofertę akcji czeka jednak aż 760 firm. Rozpatrzenie ich aplikacji zajmie CCRC co najmniej rok.
– Nawet gdyby w Chinach na każdej sesji debiutowały po dwie spółki, wyczerpanie listy oczekujących zajmie około trzech lat – zauważył Frank Tang, prezes firmy inwestycyjnej Fountainvest Partners. Tak systematyczny wzrost podaży akcji może psuć koniunkturę na rynku wtórnym, która i tak w ostatnich latach była rozczarowująca.
Od początku obecnej hossy na światowym rynku akcji, czyli w ciągu pięciu lat, główny indeks giełdy w Szanghaju zyskał zaledwie 29 proc. Żeby wrócić do maksimów z 2007 r., musiałby zyskać jeszcze około 180 proc. Inne giełdy wschodzące i dojrzałe w odrabianiu kryzysowych strat zaszły znacznie dalej. W USA główne indeksy ustanowiły już nowe rekordy wszech czasów.
To o tyle paradoksalne, że CCRC jesienią ub.r. wstrzymała wydawanie pozwoleń na debiut, m.in. po to, aby poprawić koniunkturę na giełdzie przed dokonywaną raz na dekadę zmianą na najwyższych stanowiskach w kraju.