Będzie nim rządził przez trzyletnią kadencję. Gdy Rajan ostrzegał w 2005 r. przed dużym ryzykiem związanym z derywatami powiązanymi z rynkiem subprime, został nazwany luddystą przez Larry'ego Summersa, byłego amerykańskiego sekretarza skarbu, typowanego obecnie na nowego szefa Fedu.

Przed Rajanem trudne zadanie – zmagania z przyspieszającą inflacją, zwalniającym wzrostem gospodarczym oraz ucieczką kapitału z indyjskiego rynku prowadzącą do dużego osłabienia narodowej waluty. Rupia spadła w środę do 68,62 za 1 USD, czyli poziomu zbliżonego do historycznego rekordu. Od początku roku straciła już 19 proc. w stosunku do amerykańskiej waluty – to jej największa deprecjacja (w podobnym okresie) od 1991 r.

Wielu analityków wskazuje, że taki ekonomiczny guru jak Rajan jest w obecnej sytuacji odpowiednią osobą na fotelu prezesa Banku Rezerw Indii. Sam Rajan jest jednak jak na razie bardzo powściągliwy, jeśli chodzi o swoją strategię działania. – Nie ma magicznej różdżki, która rozwiązałaby problemy Indii. To trudne czasy dla indyjskiej gospodarki – mówi nowy prezes banku centralnego.

Gwałtowne osłabienie indyjskiej waluty, oprócz przyczyn wewnętrznych (słabnący wzrost gospodarczy i szybko rosnący deficyt na rachunku obrotów bieżących), ma też ważną przyczynę zewnętrzną: politykę Fedu. To od majowej sugestii ograniczania przez Fed programu skupu obligacji (QE3) rozpoczął się silny odpływ kapitału z azjatyckich rynków wschodzących. Chatib Brasi, minister finansów Indonezji, wzywa więc Fed, by podał jasny harmonogram wycofywania się z QE3.