– Mamy wiarygodne informacje mówiące, że rezerwy gotówki w greckich bankach spadły do 500 mln euro. Każdy, kto spodziewa się, że banki będą otwarte we wtorek, lunatykuje. Pieniądze skończyłyby się im w jedną godzinę – twierdzi Constantine Michalos, szef Greckiej Izby Handlu. Pay Pal, Amazon oraz iTunes odmawiają przyjmowania wpłat dokonywanych z greckich kont.
Kluczowe dla przetrwania greckich banków będzie to, czy Europejski Bank Centralny pozwoli im na dalsze korzystanie z nadzwyczajnej pomocy płynnościowej (ELA). Ma on podjąć decyzję na ten temat w poniedziałek. – To, czy EBC utrzyma ELA, będzie w dużej mierze zależało od wyniku referendum – stwierdził w piątek Vitor Constancio, wiceprezes Europejskiego Banku Centralnego. Dzień wcześniej grecki minister finansów Janis Warufakis oskarżył wierzycieli o to, że szantażują greckie społeczeństwo groźbą kryzysu bankowego. EBC jest zaś jednym z wierzycieli Grecji i wyraźnie postraszył Greków, że jeśli niewłaściwie zagłosują, może to doprowadzić do upadku ich system bankowy.
Inny wierzyciel Grecji, czyli Międzynarodowy Fundusz Walutowy, przedstawił raport poddający w wątpliwość całą dotychczasową strategię „ratowania" Grecji. Z opracowania MFW wynika, że Ateny potrzebują przez najbliższe trzy lata 60 mld euro wsparcia na spłatę długów, a bez restrukturyzacji grecki dług publiczny i tak będzie niemożliwy do spłacenia. Za redukcją greckiego zadłużenia i pozostawieniem Grecji w strefie euro opowiedział się znany amerykański neoliberalny ekonomista Jeffrey Sachs. Te postulaty są zbieżne z propozycjami, jakie od dawna głosi minister Warufakis. Na redukcję greckiego długu nie zgadzają się natomiast państwa strefy euro, choć i tak grożą im straty na tych obligacjach. We wtorek Grecja nie spłaciła 1,6 mld euro, jakie była winna MFW, a Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF) ogłosił w piątek, że nie będzie domagał się od Grecji natychmiastowej spłaty przyznanych jej pożyczek. Grecki rząd jest mu winny 150 mld euro.
Sondaże przed niedzielnym greckim referendum (Greferendum) są bardzo niejednoznaczne. Na przykład badanie dla dziennika „Ethnos" wskazuje, że 45 proc. Greków chce w referendum przyjąć warunki wierzycieli, 43 proc. je odrzucić, a reszta jest niezdecydowana. Nawet rząd jest w tej kwestii podzielony, bo wchodząca w skład koalicji nacjonalistyczna partia Niezależni Grecy nieśmiało namawia do głosowania na tak. Jej szef i zarazem minister obrony Panos Kammenos deklaruje, że w razie potrzeby armia będzie dbała o stabilność kraju.