Mimo wszystko akcje w tym roku powinny drożeć, wskazują prognozy ekspertów giełdowych, ale ich nastroje pogarszają się z powodu różnych czynników - od Chin po ropę naftowa, czy stopy procentowe.
Po zaledwie kilku tygodniach 2016 roku już siedmiu z 21 strategów monitorowanych przez Bloomberga obniżyło prognozy dla indeksu Standard&Poor's500 po tym jak z rynku wyparowały ponad 2 biliony dolarów. Takie wczesne ciecie rocznych szacunków zdarzyło się po raz pierwszy od wojny w Iraku w 2003 roku.
Niepokój analityków znanych dotąd z niezachwianego optymizmu to jeszcze jeden negatywny czynnik w okresie kumulowania się niespodzianek, takich jak najgorszy styczeń od siedmiu lat na giełdach, powracająca wyprzedaż akcji banków, czy wahania cen ropy naftowej. Różnica między najwyższą prognozą wartości S&P500 na koniec roku a najniższą wzrosła do 325 punktów i jest największa w tym czasie od 2012 roku.
- Powodem tych rozbieżności jest to, że stratedzy rynków akcji mają wielki problem z rozszyfrowaniem dwóch dzikich kart jakimi są Chiny i ropa naftowa - twierdzi Michael Purves, globalny strateg Weeden&Co. Podkreśla on, iż potrzebny jest wzrost zysków a to zależy ropy naftowej, natomiast Chiny mocno wpływają na nastroje i globalny wzrost. Purves przekonuje, że banki centralne mogą tylko łagodzić napięcia, ale bezpośrednio nie mogą wpływać na oba te czynniki.
Standard&Poor's500 od, początku roku traci 9,3 proc. i notuje najgorszy początek roku od 2008 roku. Inwestorów z równowagi wyprowadziła ropa naftowa, która od czerwca 2015 straciła ponad 50 proc., do akcji zniechęca ich też hamujące tempo gospodarki chińskiej, które go skutki rozlewają się na cały świat. Spośród firm notowanych w S&P500 najbardziej traciły te legitymujące się niską jakością kredytu.