Nominację dla Powella, który od 2012 r. jest członkiem Rady Gubernatorów Fedu, ogłosił w czwartek wieczorem (polskiego czasu) prezydent USA Donald Trump. Taka decyzja była powszechnie oczekiwana.
Jako członek Rady Gubernatorów, Powell zasiada też w Federalnym Komitecie Otwartego Rynku (FOMC), gremium decydującym o polityce pieniężnej w największej gospodarce świata. Podczas ponad 40 posiedzeń FOMC, w których uczestniczył wspólnie z Yellen, zawsze głosował tak samo jako ona. Z tego powodu komentatorzy uważają, że będzie on kontynuatorem polityki, którą Fed prowadzi pod kierownictwem urzędującej przewodniczącej.
Trump rozważał też nominację Johna Taylora, profesora ekonomii na Uniwersytecie Stanforda, uchodzącego za zwolennika znacznie bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej, niż Yellen.
Powell, w odróżnieniu od swojego kontrkandydata, a także Janet Yellen i jej poprzednika Bena Bernankego, nie jest naukowcem. Zanim prezydent Barack Obama powołał go w skład Rady Gubernatorów, pracował głównie w branży inwestycyjnej. Z wykształcenia jest prawnikiem.
Zdaniem Paula Mortimera-Lee, głównego ekonomisty banku BNP Paribas ds. USA, brak wykształcenia ekonomicznego może być dla nowego prezesa Fedu utrudnieniem, ale tylko podczas ewentualnej recesji. „Nawet przewodnicząca Yellen przyznawała, że spadek inflacji w tym roku jest zagadkowy, więc może fkt, że Powell nie jest ekonomistą, jest mniejszym problemem, niż mogłoby się wydawać w pierwszej chwili. Poza tym współczesna bankowość centralna może mieć więcej wspólnego ze sztuką, niż z nauką, niż wielu byłoby gotowych przyznać" – napisał Mortimer-Lee w komentarzu. Jak podkreślił, nie należy bagatelizować doświadczenia nowego szefa Fedu w sektorze finansowym. „Polityka pieniężna działa za pośrednictwem rynków finansowych i – szerzej – sektora finansowego" – zauważył.