Uruchomienie tych kontraktów spotkało się z bardzo dużym zainteresowaniem. Strona internetowa CBOE została przeciążona przez nadmierny ruch. W ciągu dwóch godzin od uruchomienia handlu kontraktami futures na bitcoina ich cena skoczyła o 10 proc., co sprawiło, że musiano automatycznie przerwać handel na dwie minuty. Po kolejnych dwóch godzinach zwyżka sięgała już 20 proc. i znów doszło na kilka minut do zawieszenia obrotów.
Na początku poniedziałkowej sesji w Chicago płacono za bitcoina w kontraktach na styczeń 17,5 tys. USD, na luty 18,9 tys. USD, a na marzec 19,04 tys. USD. Na rynku spot 1 bitcoin kosztował wówczas 16,5 tys. USD.
– Trudno znaleźć aktywa cechujące się większą zmiennością niż bitcoin. Ale w końcu je znaleźliśmy: to kontrakty futures na bitcoina – zauważa Zennon Kapron, szef firmy badawczej Kapronasia.
Przez ostatni rok bitcoin zyskał około 2 tys. proc. wobec dolara. Wielu analityków przestrzega więc, że ta najpopularniejsza kryptowaluta jest bańką. Tego zdania są m.in. analitycy UBS. – Wprowadzenie możliwości zajmowania krótkich pozycji przeciwko bańce nie sprawia, że ona od razu pęka. Kontrakty futures na cebulki tulipanów wprowadzono w Holandii w 1636 r. Bańka tulipanowa pękła zaś w lutym 1637 r. Bańki są z definicji irracjonalne. Przewidywanie, kiedy one pękną jest niemożliwe. Najlepszą opcją jest więc unikanie bańki – przekonuje Paul Donovan, ekspert UBS.
Część analityków wskazuje jednak, że są podstawy, by bitcoin szedł jeszcze w górę. – Fundamentem jest nierównowaga między podażą a popytem. Podaż jest ograniczona, podobnie jak w przypadku złota. Popyt opiera się zaś na nadziejach, że jego wartość będzie szła w górę – wskazuje Valentin Marinov, analityk Credit Agricole.