Takiej decyzji oczekiwała większość ekonomistów. Większość jest też zdania, że na tym cykl zaostrzania polityki pieniężnej nad Wełtawą się nie skończy. Niektórzy sądzą nawet, że pod koniec tego roku stopy procentowe w Czechach będą wyższe, niż w Polsce.
Czeski bank centralny normalizuje politykę pieniężną od kwietnia ub.r. Wtedy zrezygnował z obrony kursu korony przed aprecjacją. W sierpniu zdecydował się na pierwszą od 2008 r. podwyżkę stóp, a kolejnej dokonał w listopadzie. Czwartkowa podwyżka była powszechnie oczekiwana choć w grudniu inflacja wyhamowała do 2,4 proc., z 2,6 proc. w listopadzie i blisko 3 proc. w październiku. Wobec malejącego bezrobocia (wynosi niespełna 4 proc.) i przyspieszającego wzrostu płac (sięga 8 proc. rok do roku) spadek inflacji może się okazać przejściowy. Dodatkowo w Czechach szybko drożeją nieruchomości.
Ekonomiści przeciętnie oczekują, że do końca 2018 r. główna stopa procentowa w Czechach wzrośnie do 1,25 proc. Zdaniem Liama Carsona, ekonomisty z firmy analitycznej Capital Economics, CNB podwyższy koszt kredytu do 1,75 proc. Gdyby jego oczekiwania się spełniły, stopy procentowe w Czechach mogłoby być wyższe niż w Polsce.
Główna stopa procentowa NBP od marca 2015 r. wynosi 1,5 proc., a prezes tej instytucji Adam Glapiński konsekwentnie powtarza, że w tym roku nie będzie potrzeby jej podwyższania. Z opublikowanego w czwartek opisu dyskusji na grudniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej wynika, że większość jej członków podziela ten punkt widzenia. Nawet ci, którzy uważają, że przyspieszający wzrost płac może podbić inflację na tyle, że konieczne będzie zaostrzenie polityki w tym roku, w grudniu oceniali, że ryzyko wyraźnego wzrostu presji inflacyjnej jest niższe, niż sądzili wcześniej.