Administracja Trumpa byłaby skłonna je wznowić, ale zależy jej na tym, by Chiny zaoferowały w ich trakcie poważniejsze ustępstwa niż wcześniej – donosi agencja Bloomberg.
Chęć do negocjacji wróciła w Pekinie po tym, gdy USA zapowiedziały nałożenie 10-proc. karnych ceł na produkty z Chin, których sprowadza się do Stanów Zjednoczonych za 200 mld USD rocznie.
– Gdy mamy problem handlowy, powinniśmy o nim rozmawiać. Powinniśmy zasiąść do negocjacji i próbować go rozwiązać – stwierdził Wang Shouwen, chiński wiceminister handlu.
Na razie nie ma wyznaczonej żadnej daty dla ewentualnej nowej rundy rozmów amerykańsko-chińskich. Ostatnia odbyła się na początku czerwca i zakończyła fiaskiem. Niecały miesiąc po niej USA i Chiny nałożyły na siebie karne cła na produkty, których roczny import do każdego z tych krajów wynosi 34 mld USD. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, iż prezydent Trump jest rozczarowany tym, że Chiny nie zaoferowały USA znaczących ustępstw, choć np. jego administracja złagodziła sankcje nałożone na chiński koncern telekomunikacyjny ZTE. Uważa również, że Chiny nie są pomocne w kwestii Korei Północnej.
Niezależnie od woli negocjacji chińskie Ministerstwo Handlu zapowiada odpowiedź na przygotowywaną przez USA nową rundę ceł. Zostawia sobie jednak w tej kwestii duże pole manewru i nie precyzuje, jak będzie wyglądała ta odpowiedź. Gao Feng, rzecznik tego resortu, sugerował w czwartek, że presję na Biały Dom mogą wywierać amerykańskie spółki produkujące w Chinach.