Taka decyzja była powszechnie oczekiwana, gdyż gospodarka nie wymaga już tak silnej obrony przed skutkami największego w tym pokoleniu kryzysu naftowego. Za decyzją banku przemawiał też rekordowo niski kurs korony.
Norges Bank zapowiedział także kolejną podwyżkę stóp na początek przyszłego roku, ale jednocześnie nieznacznie obniżył swoje długoterminowe prognozy wzrostu gospodarczego. Uzasadnił to wyczerpywaniem się możliwości dalszego szybkiego rozwoju przy bezrobociu poniżej 4 proc. i inflacji zbliżonej do poziomu docelowego.
Wyższe ceny ropy pozwalają na przywrócenie po raz pierwszy od 2015 r. wpłat do państwowego funduszu majątkowego, z którego w dwóch minionych latach czerpano środki na uzupełnianie dziury budżetowej i stymulowanie tempa wzrostu. Norwegia w przeciwieństwie do kilku innych krajów nie zdecydowała się na wprowadzenie ujemnych stóp procentowych, ani na tak niekonwencjonalne działania jak skupowanie obligacji.