Plany wprowadzenia podatku od transakcji finansowych w UE stanęły w miejscu kilka lat temu, po tym kiedy rządy państw członkowskich zablokowały wstępną propozycję w 2011 r. Jak szacowała wówczas KE podatek ten mógł przynieść ogromne wpływy, od 16,4 mld euro do 400 mld euro. Wszystko miało zależeć od wolumenu obrotów akcjami oraz samej wartości podatku. Prace ponownie wznowiono z inicjatywy Niemiec i Francji. Nad wprowadzeniem podatku toczą się rozmowy wśród dziesięciu państw (nie ma w ich gronie Polski). Jak wynika z wypowiedzi niemieckiego ministra finansów Olafa Scholza, prace wkrótce mogą się zakończyć. – Jesteśmy już blisko osiągnięcia naszego celu – napisał Scholz. Projekt różni się jednak od pierwotnego: wycofano się z propozycji opodatkowania instrumentów pochodnych i obniżono planowane wpływy, jakie będzie przynosić danina. Argumentem za wprowadzeniem podatku jest m.in. ograniczenie spekulacji na rynkach finansowych, co ma zmniejszyć ryzyko w sektorze finansowym.

Doświadczenie z takim podatkiem mają już Szwedzi, u których funkcjonował on w latach 1986–1991. Sztokholm sprzeciwia się jednak wprowadzeniu podatku w Unii, bowiem twierdzi, że nie spełnił on zamierzonego celu.

Głosy sprzeciwu słychać również w Niemczech. Clemens Fuest, szef niemieckiego Ifo Institute for Economic Research skrytykował planowane wprowadzenie daniny. – Podatek ten jest doskonałym przykładem polityki, która twierdzi, że rozwiązuje problemy, ale w rzeczywistości je zaostrza – powiedział Fuest. DOS