Do konsultacji społecznych trafiły założenia do ustawy o CCS. – Za pieniądze Unii Europejskiej możemy być jednym z pierwszych krajów, które sprawdzą te technologie. Musimy wdrożyć unijne prawo, aby wiedzieć, gdzie i jak lokalizować projekty CCS i jak je monitorować. To szansa na udoskonalenie technologii przy zapewnieniu bezpieczeństwa dla ludzi i środowiska – przekonuje Henryk Jezierski, główny geolog kraju.W Polsce do 2015 r. mają powstać dwie demonstracyjne instalacje do tłoczenia dwutlenku węgla pod ziemię: w Bełchatowie i Kędzierzynie. Koszt jednej inwestycji to 5–6 miliardów złotych.
Obie odpowiedzialne za projekty firmy – Polska Grupa Energetyczna i ZAK (dawniej Zakłady Azotowe Kędzierzyn) – starają się o dofinansowanie unijne. Każda ma szanse otrzymać miliard euro.Zgodnie z założeniami Komisji Europejskiej przewiduje się, że do roku 2030 w Polsce będzie składowane 70–90 mln ton dwutlenku węgla rocznie. Komisja oceniła koszt wtłoczenia tony gazu pod ziemię na 30–50 euro w 2020 r.
„Koszt takiej działalności dla przedsiębiorców w Polsce będzie kształtował się w granicach 2,1–4,5 mld euro rocznie” – napisano w założeniach do polskiej ustawy o CCS.Alternatywą dla stosowania technologii CCS, która pozwoli na zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery, będzie dla firm zakup pozwoleń na emisję dwutlenku węgla.
– Koszty kupowania uprawnień do emisji CO2 na rynku będą prawdopodobnie mniejsze niż cena składowania dwutlenku węgla pod ziemią. To droga technologia i zmniejsza sprawność netto elektrowni – krytykuje ten pomysł Sławomir Krystek, dyrektor generalny Izby Gospodarczej Energetyki i Ochrony Środowiska.
Obecnie uprawnienie do emisji tony dwutlenku węgla kosztuje 13 euro.Na wprowadzeniu w Polsce technologii CCS zyskałyby natomiast gminy, w których powstaną złoża. Za każdą tłoczoną pod ziemię tonę gazu przedsiębiorcy zapłacą 5,06 zł, czyli tyle, ile wynosi stawka za składowanie odpadów innych niż niebezpieczne.